Durska pojechała do głuszy i od dwóch dni ugania się po
lesie za Internetem. To wchodzi na wzniesienia, to łapie nad jeziorem, choć
trochę, tak po dwie kreski, tyle co z telefonu.
Spokoju zaznać nie może, bo żadne miejsce nie daje gwarancji
pełnego transferu w tempie, do którego się dziewczyna przyzwyczaiła. Pierwsze
oznaki odstawienia od sieci już są widoczne, dziewczyna, mimo kilku kaw,
odczuwa drgawki. Wydzwania do koleżanek, żeby jej choć ustnie referowały, co w
sieci słychać.
Żeby zadzwonić, też się Durska po wzniesieniach musi się włóczyć,
bo tak z dołka, to ni chuchu.
Odcięta od świata, na mazurskiej wsi, w domku z Godzillami.
A cisza tu taka, że aż huczy.
I błoto po kolana.
Doceniam okoliczności przyrody.
W zasadzie, gdyby nie ten Internet....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz