niedziela, 9 lutego 2014

Świątobliwe skarpetki



Budynki w stylu mauretańskim choć w zaskakujących barwach okalały rynek. Promieniście odchodzące od niego ulice prowadziły do kolejnych placów: romańskiego, gotyckiego, renesansowego, barokowego. Wszędzie królował kolor, nie było bieli, a w oślepiającym słońcu barwy zyskiwały dodatkowy blask. Było gorąco, ale wietrznie, więc wędrówka po tym dziwnym mieście nie męczyła. Szłam sama rozkoszując się kolorami…
- Mamoooo! Chcę do ciebie! Źle się czuję!
Czyli to był sen. Budząc się pomyślałam tylko, że straszna ze mnie prostaczka, że się budzę, że to naprawdę wstyd rezygnować z tego spaceru. W imię czego? Macierzyństwa? No dobrze 39 to nie żarty, może jeszcze zasnę.

Galeria. Jakieś ogólne podniecenie, wszyscy się nerwowo kręcili. Wiadomość, że tu właśnie będzie, u nas, była zaskoczeniem, ale jeszcze większym zaskoczeniem było to, że zdecydowano się go w ogóle pokazać. Wszyscy się pogodzili, że na wieki spoczywać będzie pod kluczem, a teraz światowy objazd, wizyty w stolicach państw, tylko na jeden dzień, tylko dla wybranych. Obraz wart miliardy, najcenniejsze dzieło sztuki na świecie o niewyobrażalnym pięknie. Do tej pory skrzętnie chowane przed oczami zwykłych ludzi, znane wyłącznie z reprodukcji, z tysięcy zdjęć publikowanych każdego dnia w sieci. Ja byłam w gronie tych szczęśliwców wylosowanych z całej rzeszy ludzi, którzy od miesięcy aplikowali na to wydarzenie w ministerstwie. Ja wśród tych, którzy za chwilę będą mogli zobaczyć go na żywo…
- Mamo! Mogę z wami spać?
Nie. Cholera nie teraz! A jednak, gorączkowe próby powrotu do tego snu na nic się zdały. O 6 rano szara rzeczywistość zadzwoniła brutalnie, poszłam robić kanapki.

Przynajmniej kulturalne sny mam, pocieszałam się krojąc pajdy dla Godzilli. Za jakiś czas z tej realnej kultury nie będzie co zbierać. Będzie tylko Kult…Ura szlag trafi, z głodu padnie.
Będziemy podziwiać świątobliwe skarpetki dotowane sześcioma milionami złotych, bo przecież buty stoją już w jakiś muzealnych gablotach, zostały skarpety do pokazania.

Wobec tego sny Durskiej nie były wcale bezsensowne. Zbiegły się w czasie z szeroko komentowanym i bulwersującym wydarzeniem. To nie wyraz prywatnej spragnionej podświadomości czy osobistej tęsknoty za nieskrępowanym w rozwoju pięknem, to tęsknota uspołeczniona, jakby pół społeczeństwa śniło ten sam sen. Cóż, nic innego nie pozostanie niedługo. Sen więc jest też wyrazem zbiorowego strachu, że zostaniemy tylko z wyciskarką do cytrusów.
A na cytrusy klimatu nie mamy, sorry.

Za to mamy fantastyczne inne muzea i galerie i oby ich szefostwo nie ustawało w wysiłkach przyciągania do siebie tłumów. Odwiedzajcie muzea i galerie, to jedyna metoda, by nie padły, bo na wsparcie państwa nie do końca mogą liczyć.
Dobrze, że chociaż skoczek nam skacze jak trzeba.

Tak sobie dywaguję. Jung nie miał z tym nic wspólnego.

3 komentarze:

  1. Dodaj do tego wydatki na tę instytucję, które są równoważne wydatkom jednego województwa na służbę zdrowia. Kto na tym traci? Oczywiście my. Dlaczego żadna partia nie ma w statucie i programie wyborczym zlikwidowania założeń z konkordatu, który co roku rujnuje nam kawałek gospodarki?

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, a podobno to świeckie państwo. Niestety myślenie w kategoriach wyłącznie wyborczych kończy się tchórzostwem i zamiataniem pod dywan.

    OdpowiedzUsuń
  3. zawitałam na Twój blog, to przynajmniej dam znać, że podczytuję.
    PS.Polska dawno przestała być krajem neutralnym światopoglądowo.

    OdpowiedzUsuń