środa, 10 października 2012

Godzille pożerają modę


Prawdopodobnie jako matka przechodzę samą siebie w nieodpowiedzialności. Godzille jak nic złapią katarki.. albo się zahartują. Na pewno, wywołuję negatywne spojrzenia innych matek i wrażliwych staruszek i własnych babć oraz generalne, powszechne wręcz oburzenie. Mała Godzilla chodzi jeszcze bez rajstopek i bez czapki! Jedna i druga, zresztą. Jedna w takiej cienkiej kurteczce i bluzie, bo nie mogę znaleźć kurtki cieplejszej (z zeszłego roku, taka, co miała być na dwa sezony, bo kupiona za duża była). Godzilla mniejsza nosi kurteczkę wiosenną, trochę już za krótką, ale nie opłaca się inwestować. Zakładam jej więc sweterek lub bluzę – to wystarcza. A jak nie bierze kurteczki, to upycham sweterek i bluzę jednocześnie, trochę ciasno, ale zawsze. Mnie się podoba, Godzilla sama się chce ubierać. I po co się szarpać? A jakoś nie mówi, że jej zimno (nie mówi w ogóle, ale wierzę, że jak będzie zupa źle doprawiona, czy jej będzie za zimno, to przemówi, bo wygląda na inteligentną). Starsza Godzilla też ma swoje fanaberie i też nie zamierzam w celu zadowolenia staruszek, pchać jej na łeb czapy. Chciała tylko rękawiczki, ale te się gdzieś zgubiły, została tylko jedna. Godzilla stwierdziła, że jedna też może być i że będzie sobie przekładała z łapy do łapy. Się dokupi albo poszuka w okolicach szkoły, w sezonie się dużo wala. Może nawet właściwa się odzyska.

Z tym ubieraniem to jakaś powszechna paranoja jest. Godzille się ruszają, jak się ruszają, to się grzeją, to po co przegrzewać? Plus 12 w słońcu, mrozu nie ma. A najgorzej to z babciami jest, jak która zobaczy, to od razu larum: „O Jezu, ty mu nerki załatwisz, a uszki mu zawieje, o jakie lodowate rączki, i nosek zimy”. Karki gorące, babcie, karki gorące. Gorący kark, Godzilla trzyma temperaturę. Kark zimny, Godzilla stygnie i wtedy trzeba ocieplić albo przegonić.
W końcu Godzilla to Godzilla, nie żaden tam delikacik, francuski piesek czy coś. Co innego kwestia elegancji. Godzille na ten temat maja swoje zdanie i twardo trzymają się wypracowanego stylu – zarówno jeśli chodzi dodatki jak i główny outfit.

Godzilla młodsza ma swoje preferencje, w szafce z ubraniami grzebie często, wybierając sobie zestawienia: spodenki od piżamy z koszulą plus skarpety brata (czasem się mylą i trafiają do niewłaściwych szafek). Do tego buty garniturowe ojca.
Godzilla starsza:
- Mamo, nie założę tego beznadziejnego golfa, jest koszmarny. Chcę moją bluzę z kapturem.
- Ale ona jest już sztywna…
- Nie szkodzi…
- Ale ja ją już do brudów wsadziłam…
- Wyjmę sobie.
- Kochanie, ale miałeś ją w stajni…
- Mamo, nie przesadzaj z tą higieną. Zapach koński dodaje mocy.
- A to jak dodaje mocy, to załóż, tylko idź ode mnie jakieś 5 metrów dalej, bo ja nie potrzebuję dodatkowej mocy.

I tak Godzilla zakłada nieco zużytą bluzę, równie zużyte spodnie – bo czyściutkie są tylko w poniedziałek rano. A dziś środa. Nie mogę prać dżinsów co chwilę, bo się prądu za dużo zużywa. A styl też powinien być eko, znowu hipsterka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz