czwartek, 25 lipca 2013

Durska się wieczorami po placach włóczy





To jak niby ma pisać? Zajęta jest. Żeby to jeden plac zaliczyć z wieczora, nie – jeden za mało. Godzilla musi rajd rowerowy uskutecznić po całej dzielnicy. Wiecie, ile to trwa? A że Godzilla młodszy pozbawiony brata, to wyjątkowo się nad matką pastwi i znęca. Dziś do kina musiałam iść. Dobrze, nie musiałam, ale słowo się rzekło i Godzilla do kasy mnie powlókł. A rzekło się, gdyż przez trzy lata byłam głęboko przekonana, absolutnie przekonana i przekonałam do tego całą rodzinę, że Godzilla młodszy, podobnie jak Godzilla starszy, ma dziś imieniny. Trzy lata odbywały się wspólne obchody – dziś mnie tknęło. Starszy wyjechany, więc w tym roku obchody objęły wręcz całe Mazowsze i część kujawsko-pomorskiego (w Toruniu starszy był z Dziadkami), ale mnie tknęło. Sprawdziłam. Otóż, Godzilla młodszy został dziś obdarzony na wyrost, nie ma imienin, matce się poprzestawiało. A w zasadzie nie matce, tylko jeden taki wujek powiedział, jak młodszy się urodził. I źle powiedział, a ja uwierzyłam. Nie ma ci u nas takiej strażniczki spraw rodu jak u Windsorów i wtopa gotowa.
57 złoty poszło w zasadzie na marne, bo teraz nękana wyrzutami sumienia we właściwym dniu znowu w coś zainwestuję.
A ile czasu to pochłonęło… teksty leżą i kwiczą, zlecenie się skręca, a matka się po kinach i placach przetacza.

Tymczasem jednak, odsuwając wyrzuty sumienia z powodu niemożności pracy (przy Godzilli i na tych placach i w kinie to tak trudno), na placu matka bawi się nieźle.
Przycupnęła z boku na ławce i zerka, uszy wyciąga. Ciekawe rzeczy dzieją się w piaskownicy. Tym razem została w całości wypełniona cielskami pewnej pary. Dzieci to już na wcisk. Para z wyglądu około trzydziestoletnia z jednym potomkiem, raczej chudym – choć, sądząc po rodzicach, będzie zagrożony poważną nadwagą. Ja się nie wyśmiewam, to tylko opis. Mnie też nie brakuje i jeszcze lodami dopycham. W każdym razie dialog był.
- Ty, a może my do tego Livorno polecimy? – on zagaja.
- No.
- A stamtąd prom na Sycylię?
- No.
- Ale ty wiesz, że oni chcą po 40 euro za bilet na ten prom? Ty czaisz? I za co? 6 godzin rejsu na pełnym słońcu, to w ogóle jakaś granda.
- No – ona taka lakoniczna jest.
- Siusiu chcesz? – to do syna.
- Jeszcze dwie baby i idziemy siusiać. Zobacz matka, brzuszek już jakby większy, się chce.
- No.
- Ty, to jak z tym Livorno, stamtąd można jeszcze na o jakieś tam Elbo czy coś. Jakoś tam dolecimy. Trzeba tylko poszukać. Bo ja wiem, czy jechać taki kawał?
- No.
- A Heniek dzwonił?
- Nie.
- Siusiu ci się chce, no chodź synek w krzaczki, chodź, bo już chcesz.
- Nie – to synek – stanowczo.
- Mogie pozicić łopatki? – to moja Godzilla przylazła i wszystko zaczęła zagłuszać, więc w zasadzie nie wiem, co dalej.

No dobra, dalej – Godzilla się posikał, a tamten nie.
Widzicie, nie jest łatwo na tym placu. Nie miałam odzieży na zmianę, wracał przemoczon.

4 komentarze: