Bywają tacy godni pochwały. Ten był w Empiku. Matka dziś otrzymała
pozwolenie od ojca na pobuszowanie w regałach i wygrzebała sobie stertkę, w tym
rzeczonym Empiku właśnie. Była promocja weź
3 zapłać za 2. Tyle że matka miała w sumie 5, z czego trzy z naklejkami
promocji, dwie bez. I do kasy. Zadowolona taka z łowów, paniusia nabija, matka
kartą popycha. Wyszło strasznie dużo, no ale matka pomyślała, że może rzeczywiście
tyle powinno. Po fakturę do tego pana, którego będzie zaraz chwalić. I przy
okazji łypnęła matka na rachunek, a tam jak byk, że mnie w trąbę robią. Te, co
trzy za dwie policzone jak trzy za trzy, a z rabatem tylko taka jedna mała dla
Godzilli wzięta – zresztą ta była bez naklejki. I tak matka myśli, że coś nie
halo w tej promocji, pyta więc uprzejmie, dlaczego ten system robi ją w konia. Pan
na to, że wobec systemu człowiek bywa bezsilny, że system zawodzi i że jednak
on popatrzy. Patrzył, długo patrzył, kolejka rosła.
- Ma pani rację, system źle policzył, nie to z rabatem, co miało
być z rabatem. Musimy wycofać, nabić jeszcze raz i jeszcze raz poddać systemowi
pod rozwagę. Tylko ta faktura… Co z nią zrobimy?
- Korektę?
- No tak, ale to może być trudne.
Było trudne, pan się męczył, ale ani na moment nie dał po
sobie znać, że go denerwuję, że kolejka urosła niebotycznie, że przez te
zabiegi zablokował dwa stanowiska – jedno do faktur, drugie do zwrotów, że inni
sprzedawcy robią się nerwowi. Pan był dzielny, przebrnął przez system i jego pokrętne
zawiłości, dokonał uznania, wycofania, korekty i ponownego naliczania. Z uśmiechem
i sympatią w oczach. Mimo że był zdenerwowany, ręce mu się trzęsły, nie miał
pewności, czy to, co robi, nie odbije mu się czkawką potem – system bywa podstępny.
Na koniec przeprosił, uśmiechnął się, życzył mi miłej lektury.
Tak trzymać proszę pana – naprawdę gratuluję! I dziękuję, bo
mimo że system chciał mnie zrobić na szaro, a nawet na 34 złote, to nie mam
żalu. Godzilla może trochę, bo tę godzinę nudził się wybitnie, latał między półkami
i nic z tego nie miał.
A ja dziś chleb piekę i piekę i piekę. I jakiś taki płaski się
wydaje. Czy on ma w tym piekarniku jeszcze rosnąć?
Matko... nasze chleby żytnie czyli bez grama pszennej mąki nie rosły za wysokie. Za to świeże były tak z 7 dni. Polecam trzymanie w jakiejś torebce materiałowej (my mieliśmy płócienną siatkę zakupową), bo w plastiku się zaparzało jakoś. Tak twierdził chłop domowy, bo to on produkował chleby.
OdpowiedzUsuń