sobota, 1 czerwca 2013

No dobrze. Koniec tej dziecinnej słodyczy.





Powrót do rzeczywistości, Matko! Owszem hasło obudź w sobie dziecko i takie tam – jest miłe dla duszy i dla ciała, ale taki stan upojenia dziecięctwem nie może trwać wiecznie.
Bo to kosztuje fortunę. Teraz trzeba się będzie odkuć. No, nie, nie odliczę z tygodniówki, spokojnie.
Ale gospodarka dziś poszła do przodu – nie mam co do tego złudzeń.
Po pierwsze – benzyna. Objazd po Mazowszu zafundowany Godzillom pochłonął około ćwiartkę baku. Koncerny paliwowe mogą spać spokojnie. Zarobiły.
Po drugie – z kopyta ruszyło muzealnictwo – bilety wstępu oraz zakupy w muzealnych sklepach przysłużyły się rozwojowi kultury w Polsce. Godzille uchroniły ten sektor przed bankructwem przynajmniej na jakiś czas.
Po trzecie – rynek restauracyjny – o ten to długo nie padnie teraz. Sektor HORECA uratowany. Może śmiało w poniedziałek ruszać na zakupy celem uzupełnienia zapasów – zeszło dzięki Godzillom, co było na stanie. Najgorzej, żeśmy się Gesslerowej przysłużyli, a denerwuje nas baba jednak. No trudno – jak ona zarobi, to i inni pójdą do przodu – liczy się to, że pieniądz na ten rynek trafił.
Swoją drogą wydatkowo to bezczelna kobieta – tu daję swój upust. Liczy sobie oddzielnie za kawał mięcha i oddzielnie za dodatki. A za każde z osobna oczywiście słono. W kulturalnej restauracji, to jednak podają cenę cuzamen do kupy i tak komponują danie, żeby klient już ziemniaczków nie musiał domawiać. To była krytyka matki w roli krytyka. Czasem tak mam, że krytykuję. 

Poza tym Dzień Dziecka ujawnił kilka mocnych i słabych punktów miejsc turystycznych na Mazowszu:
Arkadia – brak toalety z prawdziwego zdarzenia zmuszał Godzille do wystawiania klejnotów na pastwisko komarów. Biedactwo nie mogło się skupić i nic z tego nie wyszło.
Ponadto brak parkingu jest jednak skandalem, co tu dużo mówić. Jest park, się płaci, się wymaga – w końcu to jednak Europa.

Nieborów – tu wreszcie udało się skorzystać. Taki wytrzymały Godzilla (młodszy)! W zasadzie nie mamy zastrzeżeń. Zwłaszcza, że Godzilla wlazł na zabytkową sofkę i pozostawił na niej grudkę błota. To naprawdę nie mamy się czego czepiać. I takie ładne kwiatki mają w ogródku.

Żelazowa Wola – o Gesslerowej już było. Na szczęście w Żelazowej Woli nie ona gra pierwsze skrzypce. No dobrze, potrawy były całkiem, całkiem, tylko dlaczego za tyle. Można sobie hulać po bogatych turystach, ale przy pustej sali Madziu daleko nie zajedziesz.

Muzeum, Dworek i park – no wreszcie, no pięknie i pełen zachwyt Godzilli – satysfakcja gwarantowana. Za wszystko inne zapłaciliśmy kartą, względnie gotówką. Nie padną teraz, na pewno nie padną – możecie w ciemno jechać.

Gorzej, że po tym wszystkim padli Dziadkowie i Rodzice…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz