Cymbał ten, który chce zakazać handlu w niedzielę!
Ku przestrodze niech będzie, co poniżej napisane, pośle
jeden z drugim.
I niech ci się po nocach to śni, żebyś nie ważył się niczego
uchwalać.
Sobota późny wieczór:
- Mama, a kupiłaś mi te cymbałki, co je mam na poniedziałek zanieść?
- O żesz…
- Mamo! To było brzydkie słowo.
- No, a gdzie ja ci te cymbałki kupię, co?
Niedziela
Od rana trwa internetowy research w poszukiwaniu cymbałków.
A trzeba było TVN włączyć tam ich było paru na pewno. I plan dnia – co do
minuty. Przed jazdą konną zaliczamy pobliskie supermarkety. Jak cymbały będą,
to po jeździe mamy wolne. Jak cymbałów brak, to byle jak czyścimy konia i byle
szybciej pakujemy do boksu, bo szukamy dalej. Może w galeriach handlowych typu
malle.
Ale matka jeszcze próbuje, jeszcze nagina syna:
- A pani od razu stawia lufy, jak się czegoś nie ma?
- Od razu, mama, od razu i to nie ołówkiem! A zwłaszcza
wtedy, kiedy na zebraniu mówiła o cymbałkach, a ty zapomniałaś!
- A nie chciałbyś
jednej lufy?
- Zwariowałaś? A potem będziesz mi głowę suszyć??!!
- Nie, o tę jedną nie będę, obiecuję! No nie chce mi się
jechać po te cymbały. Niedziela synu ma
być wolna od handlu… rozumiesz.
- No mamo, niedziela może sobie być, mnie to wszystko jedno,
ale lufa będzie w poniedziałek. Więc wiesz – lepiej mieć cymbałki.
- No a może zadzwoń do kolegów, może mają dwa komplety…
- Mamo! Jedziemy!
W Realu brak, w Lidlu brak, ale kupiłam koszulki dla
młodszego Godzilli, takie tańsze, jemu i tak wszystko jedno, poplami tak samo
jak te droższe. To po co przepłacać?
W Smyku brak, w Empiku brak. Niedobrze. Toys are us… drugi
koniec miasta. Jesteśmy uratowani.
Cymbały są ksylofonem, ale to już nie ma znaczenia.
I teraz zważ pośle – przychodzi do ciebie dziecko w sobotę
wieczorem. W niedzielę uchwaliłeś zakaz handlu – w poniedziałek dzieciak zbiera
lufy. I może tak być co tydzień. Repeta murowana. A to wstyd, żeby poselski
dzieciak klasę powtarzał!
Cymbały, no.
OdpowiedzUsuńHahaha :D To i tak, że sobie w sobotę przypomniał... Ja zawsze w niedzielę koło 20 przychodziłam ze łzami w oczach i "Tatooo, bo na jutro potrzebuję, a zapomniałam". Tata się powściekał, do spania wygonił, a rano na stole zawsze na mnie czekało co trzeba ;) I nie ważne, czy to były kredki, czy karmnik dla ptaków, czy ryż pofarbowany...
OdpowiedzUsuńMoja córka też ma takiego tatę;)
Usuńja też mam takich rodziców - właściwie do tej pory !!
UsuńMoi rodzice jezdzili za mną jak zapomniałam paszportu jadac na wymiane do niemiec... gonili autokar fiacikiem... dogonili!!!
to teraz ja musze tak dla Godzilli :)) niech tradycja zostanie w rodzinie :))
:D
OdpowiedzUsuń