niedziela, 2 czerwca 2013

Cymbał




Cymbał ten, który chce zakazać handlu w niedzielę!
Ku przestrodze niech będzie, co poniżej napisane, pośle jeden z drugim.
I niech ci się po nocach to śni, żebyś nie ważył się niczego uchwalać.

Sobota późny wieczór:
- Mama, a kupiłaś mi te cymbałki, co je mam na poniedziałek zanieść?
- O żesz…
- Mamo! To było brzydkie słowo.
- No, a gdzie ja ci te cymbałki kupię, co?

Niedziela
Od rana trwa internetowy research w poszukiwaniu cymbałków. A trzeba było TVN włączyć tam ich było paru na pewno. I plan dnia – co do minuty. Przed jazdą konną zaliczamy pobliskie supermarkety. Jak cymbały będą, to po jeździe mamy wolne. Jak cymbałów brak, to byle jak czyścimy konia i byle szybciej pakujemy do boksu, bo szukamy dalej. Może w galeriach handlowych typu malle.

Ale matka jeszcze próbuje, jeszcze nagina syna:
- A pani od razu stawia lufy, jak się czegoś nie ma?
- Od razu, mama, od razu i to nie ołówkiem! A zwłaszcza wtedy, kiedy na zebraniu mówiła o cymbałkach, a ty zapomniałaś!
-  A nie chciałbyś jednej lufy?
- Zwariowałaś? A potem będziesz mi głowę suszyć??!!
- Nie, o tę jedną nie będę, obiecuję! No nie chce mi się jechać po te cymbały. Niedziela synu ma  być wolna od handlu… rozumiesz.
- No mamo, niedziela może sobie być, mnie to wszystko jedno, ale lufa będzie w poniedziałek. Więc wiesz – lepiej mieć cymbałki.
- No a może zadzwoń do kolegów, może mają dwa komplety…
- Mamo! Jedziemy!

W Realu brak, w Lidlu brak, ale kupiłam koszulki dla młodszego Godzilli, takie tańsze, jemu i tak wszystko jedno, poplami tak samo jak te droższe. To po co przepłacać?
W Smyku brak, w Empiku brak. Niedobrze. Toys are us… drugi koniec miasta. Jesteśmy uratowani.
Cymbały są ksylofonem, ale to już nie ma znaczenia.

I teraz zważ pośle – przychodzi do ciebie dziecko w sobotę wieczorem. W niedzielę uchwaliłeś zakaz handlu – w poniedziałek dzieciak zbiera lufy. I może tak być co tydzień. Repeta murowana. A to wstyd, żeby poselski dzieciak klasę powtarzał!


5 komentarzy:

  1. Hahaha :D To i tak, że sobie w sobotę przypomniał... Ja zawsze w niedzielę koło 20 przychodziłam ze łzami w oczach i "Tatooo, bo na jutro potrzebuję, a zapomniałam". Tata się powściekał, do spania wygonił, a rano na stole zawsze na mnie czekało co trzeba ;) I nie ważne, czy to były kredki, czy karmnik dla ptaków, czy ryż pofarbowany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja córka też ma takiego tatę;)

      Usuń
    2. ja też mam takich rodziców - właściwie do tej pory !!

      Moi rodzice jezdzili za mną jak zapomniałam paszportu jadac na wymiane do niemiec... gonili autokar fiacikiem... dogonili!!!

      to teraz ja musze tak dla Godzilli :)) niech tradycja zostanie w rodzinie :))

      Usuń