- Dzień dobry. Mam trzech chłopaków do obcięcia. Dwa
mniejsze, jeden stary koń.
- Możemy pod rząd – na raz się nie da. Na 13.00?
- Może być pod rząd, 13.00 – świetnie. A czy się uda jeszcze
matkę na koniec załatwić?
- A uda się, będziecie mieli z głowy.
- Poproszę 4 koktajle, wszystkie takie same i po dwie
słomki.
- Hurtem?
- A tak, dziś hurtem.
- Czy są takie sandałki tylko jedne mniejsze, drugie większe
i trzecie największe?
- No niestety, tak hurtem nie mamy.
Fryzjer dał radę, Skok na Sok dał radę, tylko obuwnicze
nieprzystosowane dla rodzin wielodzietnych. No może nie tak strasznie
wielodzietnych, ale dwa plus dwa, to już całkiem duży tłum.
Tak nam dzień minął, hurtowo. Wieczorem przemiły pan
dostawca przywiózł zgrzewkę mleka, zgrzewki wody, soków i innych – w zasadzie
paleta żarcia. No, ale taka rodzina to tylko hurtem.
Przetwórnia normalnie.
A matka czasem marzy o detalu… i dlatego oddala się ze
szklaneczką. Znowu schowa się w łazience, bo Godzille nadal grasują hurtem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz