piątek, 12 kwietnia 2013

Deszczowy z odrobiną czekolady





Nie, matka nie jest w nastroju poetyckim. Nic z tych rzeczy. Poetycka matka nie bywa. Matka jest do bólu prozą. Ciężką, konkretną, bez metafor i podobnych literackich zabiegów. Matka pragnie kawałka czekolady, ale jeszcze bardziej pragnie czegoś konkretnego, nieokreślonego, byleby było dobre. Coś się matce w organizmie skończyło, moc spada. A ta jak wiadomo, musi zachować poziom (moc, poziom matki bez zmian). Matka musi wytaszczyć śpiącego młodszego do samochodu, wtaszczyć go do szkoły, by zabrać starszego i jego plecak, a następnie wtaszczyć to z powrotem do auta i z auta do domu. Na czekoladzie samej nie utaszczę. Mięcha poproszę, zwłaszcza, że deszcz pada. A Godzilla tak zdechły, iż małe szanse, że się obudzi, by mi oszczędzić taszczenia.
Czekoladkę to sobie taka matka na deser może wsunąć, ale taszczenie wymaga krwi i mięcha. Nie, krwisty befsztyk nie przejdzie, ale wysmażonym nie pogardzę.
Lecę, mam być w szkole o 16.00. Tak mnie naszło po prostu… nie mam ani mięcha, ani czekolady, to sobie przynajmniej o tym popiszę. Zawszeć jaki literacki substytut… i tak o to literatura trzyma nas przy życiu. Czytajcie Matkę Durską, względnie książki. A najlepiej jedno i drugie. Dobra, idę, bo nie zdążę.

1 komentarz:

  1. No tak, ja niedługo do szkoły też będę taszczyć cięższy fotelik od zawiniątka...Zapomniałam jaki to ciężar. Może uda się umówić z wychowawcą, aby starsze same do auta wypuszczał:/

    OdpowiedzUsuń