Trzymam Reina’e za nogę i czekam aż przyschnie… skleiłam już z 10… Matka zamiast
pracować, dziś klei drużynę niczym trener selekcjoner. Messi też był oporny,
mimo że 15 minut trzymałam mu nogę. Drużyna do bani, tacy pucharu nie zdobędą. Dali
się pokonać jednej małej Godzilli, która czatowała na nich i znienacka
przechwyciła – wiadomo, każda rzecz brata godna jest przechwycenia znienacka.
A młodszej Godzilli ta drużyna już od niedzieli zapadła w
pamięć i od niedzieli planował atak. No cóż. Godzilla w pucharze. A drużyna
spadła z tabeli i poszła w drobny mak. Z taką nonszalancją i brawurą to jeszcze
nikt nie wygrał. Szarża godna rozjuszonego bawołu albo innego tarana. Godzilla
niepokonana. Matka jednak nie doceniła zmysłu młodszego potomka do gier
strategicznych. Wydarła się na niego okrutnie, wyłączyła bajki, ustanowiła karę
i odesłała na ławkę rezerwowych. W kolejnym składzie to ja go nie widzę. Jednak
dyscyplina w drużynie musi być.
Matka postanowiła więc wprowadzić dyscyplinę. Jak wróci
trzeci, zwany ojcem rodziny, to też go zdyscyplinuję. Matka to nie robot na
kółkach, który wszystko ogarnia i jeszcze musi swoje zrobić. Matka dokona
rewolucji. Jest odpowiednio nakręcona – wiecie, była w telewizji. I można powiedzieć,
że jej uderzyło. Wprawdzie nie sodowa, ale ciśnienie jej się podniosło. Wraca
ona do domu po występach i aż drzwi nie może otworzyć. A od progu przykleja się
na jakieś kakao. Tak być nie może. A po tych piłkarzykach, co ich matka sklejała,
to już w ogóle. Wszyscy trzej zrobią po karnej rundzie z mopem. Taki ma matka
plan odnośnie dyscypliny.
Piłka nożna jednak matki nie wciąga. Nic z tego matka nie
rozumie. Podczas studiów wielu kolegów zadawało sobie trud by mi wytłumaczyć, o
co w tym chodzi, jednak nic z tego nie wyszło. Nadal nie wiem, co to ten
spalony. Wiem, że ganiają za piłką. Po trawie. I ta trwa jest dość trudna w
utrzymaniu. Ba, nawet byłam na dwóch meczach. W zasadzie mi się podobało, bo
oni tak śmiesznie biegali i na siebie wpadali. Na Polonii byłam – to chyba nie
zbrodnia? Ta Polonia w ogóle mi się taka sympatyczniejsza wydawała niż ta Legia
– znaczy kolorystyka szalików mi bardziej odpowiadała. Ten zielony z czerwonym
to jednak nie najlepsze zestawienie.
Najładniej to bramkarze wyglądają – zawsze tacy stonowani. Jednak
Godzilli nie będę specjalnie ku tej dyscyplinie pchała – jakoś mi nie pasuje –
ani w szaliku, ani w tych cienkich majtach za piłką. Jeździectwo jest jednak
bardziej klasyczne i eleganckie. Zachowam więc dyskretne milczenie, nie wyrażę głośno
entuzjastycznego poparcia. Wystarczy, że karty piłkarskie kupuję i kleję
drużynę.
Matka nie musi przecież wspierać we wszystkim? Nie
zabraniam, ale wymownie milczę. WYMOWNIE. Ja to Godzillę bardziej na salonach
widzę, za fortepianem. I koniecznie po medycynie, prawie i dziennikarstwie.
Niech jeszcze skończy informatyka i zarządzanie i marketing. A nie za piłką
ganiać…
Poza tym wspieram – nawet lufę z matematyki wspieram. Zrobiłam
wykład na temat systematyczności. I jeszcze lufę z religii muszę wesprzeć – też
podbuduje ją wykładem.
Choć Godzilla starszy stwierdził po wykładzie z matematyki, iż:
- Mamo, wolałbym już na ten temat nie rozmawiać. To
krępujące i niestosowne.
Też wymownie przemilczę.
I w zasadzie tak myślę, że mogłabym po tych przygodach
dzisiaj zostać Prokopem (nie po tych z drużyną klejoną, tylko po tych w TVN).
Taki to ma życie. Tylko się żelować musi. On chyba tego nie przeczyta – prawda???
Przeczyta - nie przeczyta - niech sie uczy ;-) A od matki podwójnej , uzbrojonej w klej to uczyć sie trzeba :-) Ja w takich wypadkach odkładam inwalidę zabawkowego na karną półkę z informacja ,że jak tylko kupimy odpowiedni klej , to szkoda zostanie usunięta. Juz u nas trochę miejsca brakuje na karnej półce a kleju ni widu ni słychu :-)
OdpowiedzUsuńPodzielam. Bezguscie kolorystyczne na Legii, ale w domu też mi pozostaje na ten temat milczeć - wymownie milczeć ;) Jak czasem pójdą na mecz to przynajmniej mam spokój :P
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała, żeby moi rodzice u Matki lekcje sego czasu brali! Podejście idealne i bardzo pożądane!
OdpowiedzUsuńCo do Prokopa szanownego, to mnie zazdrość znowu nadżarła, ze kochana Durska miała przyjemność poznania, nawet jeśli tylko się żeluje poznać bym go chciała, tak z czystej ciekawości :)
Wiesz, ja sie tak staram - praktyka bywa trudna;))) mnie to jednak czasem jęzor świerzbi:))
OdpowiedzUsuńA żebyście bardziej zazdrościły - nawet trzymałam tego Prokopa za rękę;)))) AAAAAAAA i ją potem dokładnie umyłam... no bo ten żel;)))