Matka Durska musi obsmarować jedną kwestię. Stanowczo. Dla
pożytku społecznego może się przyda.
Matka Durska jest z dobrego domu i wpojone ma jakie takie
maniery, jednak. Poza tym reguły społecznego życia nakazują zachowanie pewnych
form. Formy te zaś mówią mniej więcej tyle, by być uprzejmym i nie robić innemu
co nam niemiłe. W zasadzie prosta sprawa, ale sprawia wielu członkom naszej
społeczności zasadnicze trudności. A to dlatego, że muszą pokazać swoje ego –
zaszpanować, popisać się i pal sześć dobre obyczaje, ja tu mam swoje zdanie.
Ja. Moje. I na wierzchu. I co mi tam liczyć się z innymi. Ja, moje i na
wierzchu daje prawo do oceniania innych, nie słuchania innych, nie brania pod
uwagę niczego, byle do przodu. Ma to też związek z absolutnie u nas źle
pojmowanym pojęciem asertywności – uczą niby tego na tych wszystkich
szkoleniach i potem się takim i owakim na przykład kacykom od sprzedaży wydaje,
że jak trzepną jakimś miernym żartem bądź kąśliwością jakąś, to właśnie
pokazują swoją niezależność i asertywność. A matce Durskiej się marzą
dżentelmeni w starym angielskim stylu – sprawdzona klasyka. Uprzejmość,
doskonały dowcip i cięta riposta (prawda Pani Riposto?), ale grzeczność. I tak powiedzieć
można wszystko – bez grubiaństwa, chamstwa i obłudy. Dżentelmeństwo mile pożądane
u obu płci zresztą.
Wczoraj po tym moim występie w jednej takiej stacji, napisał
do mnie maila pewien Człowiek. Znałam go lat temu nieważne ile, ponieważ jak
wiadomo mam tylko 18 (liczone z przodu raz i z tyłu raz). Przez długi czas ten
człowiek i ja nie utrzymywaliśmy absolutnie żadnych kontaktów. Był mi obojętny,
obcy i w ogóle. Nazwisko znam, ot co. I on pisze do mnie, że mnie widział – w
pierwszym mailu – i co słychać i że przytyłam. No cudownie – pewnie tak, ale
czy to nie jest uwaga grubiańska? Jak się kogoś na żywo nie widziało od lat i
to tak od razu? A w kolejnym, że zamiast bzdury wypisywać na tym blogu,
powinnam zająć się komentowaniem spraw poważnych. No to masz – mówisz i masz Człowieku.
Skomentowałam. A reszta – no nic Ci do tego Człowieku, bo nawiązywanie
konwersacji i odnawianie znajomości po latach nie polega na popisywaniu się
rzekomym poczuciem humoru i wielce wątpliwą kąśliwością. A na koniec było, że
powinnam wyluzować. Wy mnie znacie – ja mam luz. Duży luz, bo z jedynki nadal
nie ruszam.
Miłego!
Wasza kulturalna i z manierami Matka Durska
PS. Godzille też mają maniery – ja je tak chowam, żeby
miały. Choć na razie nie widać. Głęboko wierzę jednak, że zaprocentuje to u
nich niedługo.
o tak, też lubię "staroświeckie" maniery, coraz mniej takich mężczyzn we współczesnym świecie, niestety :). Jeśli już to rocznik trzydziesty, czterdziesty ubiegłego wieku :(
OdpowiedzUsuńniestety.. i wyjątki z roczników późniejszych - im młodsi tym gorsi.. ale.. sa, sa!!
UsuńNormalnie czytając wysyczałam: COOOO????!!! Co za buraczysko skończone! Z drugiej strony obok złości pojawiło się uczucie żalu i politowania, dla osobnika, który na tyle znudzony jest swoim życiem, ze ma czas takie durne maile wypisywać. Co do tycia, utycia, kamera dodaje dobre 20 kg czy coś koło tego więc nie se każdy policzy!
OdpowiedzUsuńŻe dobre maniery są w cenie wie każdy, też o tym pisałam. Za każdym razem, gdy mi taki kosmita staje na drodze z uśmiechem wysłuchuję bełkotu, a w myślach głaszczę go po głowie i życzę, żeby kiedyś nie trafił na kogoś mniej wyrozumiałego, kto mu dupsko obije za durne słowa!
AVE!!
Uwielbiam Cie Riposta!! I cieszę się, że jednak tez spoorooo ludzi pomyślałoby to co Ty i ja:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDurska cokolwiek nie napiszesz ja kocham jak piszesz i Ty mi się nie zmieniaj i w dupie miej czy przytyłas czy nie...
OdpowiedzUsuńjestem tłusciutka jak cholera i co mi tam :)))
OdpowiedzUsuń