Eksperymenty naukowo-medyczne wręcz, Matka na Godzilli testuje. Kiedyś piąte przez dziesiąte związana z przemysłem farmaceutycznym... widocznie jej zostało. Dziś przetestowałam jajko. Godzilla młodszy był na diecie, bidusina nie zaznał jeszcze smaku jajek. To znaczy: jak ponad rok temu zaznał, to szybko zwrócił smak z resztą treści.
I tak jakoś się przygoda z alergiami zaczęła. Potem Godzilla trafił do specjalisty, który wszystko wykluczył z diety, wszystko praktycznie (prócz kaszy jaglanej) i pozostawił matkę z problemem gotowania w 20 garnkach. Dla Godzilli osobno.
Następnie na Godzilli wykonano serię badań lekarskich, z których nic nie wynikało, na pewno nie alergia. A po wakacjach ci sami lekarze, w tym samym szpitalu stwierdzili, że matka jest wariatka, a Godzilla ma się nieźle. Rozszerzać dietę.
Matka się jednak trochę bała i do Świąt pilnowała wszelkich ludzkich pokarmów. Przed Świętami miała tyle pracy, że zrezygnowała z kilku czynności i przestała pilnować. Godzilla zaczął kraść ludzkie. I nic mu nie było. Matka więc uwierzyła w diagnozę lekarzy, że jest wariatką.
Dziś podała jajko, a nawet półtora. Godzilla wpadł na ten pomysł, więc w zasadzie to jego wina. Gdzieś zobaczył, że można jajko jeść i cały ranek robił awanturę, że chce jajo. Matka dla świętego spokoju, bo tego zazwyczaj przebywając z Godzillą sam na sam najbardziej pragnie, ugotowała mu jajo. Kurze. Zwyczajne, nie tam jakieś fikuśne od przepiórek. Jedno dla siebie, jedno dla niego. Asystował w tym procesie niemal mieszając gołą łapą w garnku.
Widział, że jaja są dwa. Jak mu się jego skończyło, oznajmił kategorycznie, że drugie też chce. I że to jego jajo, nie moje. Jego. Udało się go tylko na połóweczkę oszkapić.
Matka w napięciu czekała na efekty. Właściwie to dobrze by było, żeby były jakieś, bo jak już mamy ten nowy termin w szpitalu, to tak głupio iść na zdrowo.
I jest, teraz wyłazi efekt – jest. Godzilla zmienia ubarwienie. Na czerwone. Do blond włosów wygląda całkiem, całkiem. Pączuś w maśle, no paczuś z alergią. Nie ma to jak białko!
Za parę dni przetestuję mleko zwykłe i gluten. Muszę wiedzieć, co lekarzom mówić, prawda? A przecież ci jedni kazali rozszerzać, nie powiedzieli, o co – to myślę, że o wszystko.
I stanowczo muszę odwołać, co złego pisałam o starszej Godzilli. Jak ma teraz okulary, to jednak lubi czytanie. Granie też, ale na czytanie już nie psioczył. No ale przyznałam się do błędu, przyznałam.
Mój Wojtek bezmleczny... też czasem świruję z jedzeniem - póki co dobieram słoiki albo warzywka do garnka..zobaczymy jak będzie potem
OdpowiedzUsuńpodobno przechodzi.. no jakos Godzilli nie do końca..:))
OdpowiedzUsuń