środa, 9 stycznia 2013

Matka i testy


Eksperymenty naukowo-medyczne wręcz, Matka na Godzilli testuje. Kiedyś piąte przez dziesiąte związana z przemysłem farmaceutycznym... widocznie jej zostało. Dziś przetestowałam jajko. Godzilla młodszy był na diecie, bidusina nie zaznał jeszcze smaku jajek. To znaczy: jak ponad rok temu zaznał, to szybko zwrócił smak z resztą treści.
I tak jakoś się przygoda z alergiami zaczęła. Potem Godzilla trafił do specjalisty, który wszystko wykluczył z diety, wszystko praktycznie (prócz kaszy jaglanej) i pozostawił matkę z problemem gotowania w 20 garnkach. Dla Godzilli osobno.
Następnie na Godzilli wykonano serię badań lekarskich, z których nic nie wynikało, na pewno nie alergia. A po wakacjach ci sami lekarze, w tym samym szpitalu stwierdzili, że matka jest wariatka, a Godzilla ma się nieźle. Rozszerzać dietę.
Matka się jednak trochę bała i do Świąt pilnowała wszelkich ludzkich pokarmów. Przed Świętami miała tyle pracy, że zrezygnowała z kilku czynności i przestała pilnować. Godzilla zaczął kraść ludzkie. I nic mu nie było. Matka więc uwierzyła w diagnozę lekarzy, że jest wariatką.

Dziś podała jajko, a nawet półtora. Godzilla wpadł na ten pomysł, więc w zasadzie to jego wina. Gdzieś zobaczył, że można jajko jeść i cały ranek robił awanturę, że chce jajo. Matka dla świętego spokoju, bo tego zazwyczaj przebywając z Godzillą sam na sam najbardziej pragnie, ugotowała mu jajo. Kurze. Zwyczajne, nie tam jakieś fikuśne od przepiórek. Jedno dla siebie, jedno dla niego. Asystował w tym procesie niemal mieszając gołą łapą w garnku.
Widział, że jaja są dwa. Jak mu się jego skończyło, oznajmił kategorycznie, że drugie też chce. I że to jego jajo, nie moje. Jego. Udało się go tylko na połóweczkę oszkapić.
Matka w napięciu czekała na efekty. Właściwie to dobrze by było, żeby były jakieś, bo jak już mamy ten nowy termin w szpitalu, to tak głupio iść na zdrowo.

I jest, teraz wyłazi efekt – jest. Godzilla zmienia ubarwienie. Na czerwone. Do blond włosów wygląda całkiem, całkiem. Pączuś w maśle, no paczuś z alergią. Nie ma to jak białko!

Za parę dni przetestuję mleko zwykłe i gluten. Muszę wiedzieć, co lekarzom mówić, prawda? A przecież ci jedni kazali rozszerzać, nie powiedzieli, o co – to myślę, że o wszystko.

I stanowczo muszę odwołać, co złego pisałam o starszej Godzilli. Jak ma teraz okulary, to jednak lubi czytanie. Granie też, ale na czytanie już nie psioczył. No ale przyznałam się do błędu, przyznałam.

2 komentarze:

  1. Mój Wojtek bezmleczny... też czasem świruję z jedzeniem - póki co dobieram słoiki albo warzywka do garnka..zobaczymy jak będzie potem

    OdpowiedzUsuń
  2. podobno przechodzi.. no jakos Godzilli nie do końca..:))

    OdpowiedzUsuń