Matka nie przewiduje depresji z okazji tego, że dziś jest jakiś blue. Blue nie blue – raczej white i nie plate, bo ten pusty, tylko śnieg. I plate nie pusty, bo nie zapełniłam, tylko zjedzone. Matka, która musi myśleć, co na obiad jutro, żeby zjedli, nie ma czasu na depresję. Choć czasem by sobie tak przysiadła i swobodnie pofrustrowała.
Do, do, do, do, do, do, do do, re – też razy 8. Dobiega zza ściany. Godzilla pracuje na klawiaturze. Mała Godzilla pracuje na nerwach, a ja stukam tu. Widzicie – nie ma blue. Nic a nic. Kolorowo jest. Si, si, si, sol. Że też im się języki nie poplączą.
Miłego wieczoru.
no i pięknie :) w ostateczności wyszło całkiem nieźle, czyli w profilaktyce należy upatrywać ratunku!
OdpowiedzUsuńJa piłam czekoladę na gorąco (cholera, tylko taką mam) w ramach profilaktyki.
OdpowiedzUsuńa ja powinnam dopiero teraz się wypowiadać ... po powrocie do domu :/ mimo, że w drodze powrotnej zaliczyłam gorącą czekoladę z procentami to ostatecznie chyba mnie blue dopadło :/
OdpowiedzUsuńPo czekoladzie???;)) przereklamowana.. Tak myslalam. Riposta Ty zjedz kielbasy!!!
OdpowiedzUsuńU nas jedynie "baaaaaaaa" i "eeeeeeee" :D
OdpowiedzUsuńTo Wy tak na jazzowo;)?
Usuń