Koniec roku

A czego innego się spodziewaliście? Dziś jest koniec roku, jutro jest Nowy Rok. W ciągu roku Godzille urosły łącznie o jakieś 20 cm, a może 30, bo dość często się okazywało, że trzeba pilnie kupować nowe, większe. Spodnie ma się rozumieć i koszulki, nie Godzille. Te są bez zmian, tylko w innym rozmiarze. Za rok znowu będą większe. I jeszcze bardziej pyskate.

Matka też rośnie, obrasta w piórka, na przykład, w tłuszczyk, niestety. Bo kto wymyślił koniec roku, kiedy się można wystroić, po świętach? Przed świętami matka jest szczupła i gibka, jakoże lata jak z piórkiem, a dopiero w święta zaczyna obrastać. Sylwester po świętach więc nie pasuje do jej obecnego, no tego, wizaż. Trudno, dżinsy są elastyczne. No przynajmniej tyle, by się w nie upchać. Nie, żeby matka się zamierzała w ogóle stroić, ale zawsze może sobie ponarzekać, czyż nie?

Inne zmiany nie są tak drastyczne, więc nie ma co o nich pisać. No może warto jeszcze nadmienić, że Godzilla młodsza w ciągu 2012 przemówiła ludzkim głosem. Nadal jeszcze w dialekcie, ale już się da dogadać. Choć nie wiem, czy nie wolałam stanu sprzed 2012, kiedy to nie było takie wyszczekane.

Teraz pozostaje jeszcze wybrać strategię na wieczór odnośnie Godzilli tej młodszej, wyszczekanej. No bo tak – jak pójdzie spać w ciągu dnia, to będzie się nad nami pastwił do północy. Jak nie pójdzie spać w ciągu dnia, to będzie się nad nami pastwił do jakiejś 22.00 i to jeszcze bardziej złośliwie niż ze spaniem. Mogę go też wsadzić w samochód koło 19.00 i wozić w kółko po mieście, w celu uśpienia i wtedy jest szansa, że odpadnie już do rana. Ale czy mi się chce z nim jeździć, paliwo drogie, nie ma co tak się rzucać. Kryzys zapowiadają, że jeszcze potrwa.

 A tymczasem rodzina wsuwa serniczek upieczony na dziś. Bardzo dobrze wyszedł ten serniczek, nie da się ukryć. Tylko znowu się tak objemy, że mięsko na tarasie zostanie… na przyszły rok.