niedziela, 25 listopada 2012

Godzilla pożera coś tam, coś tam


Trochę tego, trochę tamtego. Nic określonego, ale żeby z tego tytuł od razu się zrobił, względnie temat, to nie bardzo. Może przy niedzieli Godzille tak mają, że nie pożerają z myślą przewodnią.
Od rana starsza pożarła: serek, mleko z płatkami, kanapki, hamburgera (matka obiecała po koniu, bo się dzieciak zgalopował), kawałek obiadu. Kolacji nie było, zapomniałam jakoś. Zajęta byłam jako matka – aktywnie pomagałam robić grę planszową na konkurs do szkoły. Trzeba wspierać kreatywność dzieci, jednocześnie dbałam, by klej introligatorski nie objął zbyt wielu powierzchni.. Nie bardzo mi się to udało.
Godzilla młodsza pożarła zaś od rana: płatki starszego (glutenowe, brzuch go bolał), około 10 klusek bezglutenowych z sosem, ciastko, trochę owsa (zabrał koniowi), chleb dla konia, 5 frytek (skoro starszy dostał coś, to i młodszy musiał), skórkę z jabłka, klej introligatorski i trochę takich gumowych płacht, z których starszy robił grę.
Zbyt duża różnorodność, widzicie, od Sasa do Lasa. Zmarnowana niedziela. A ja nie zrobiłam ciasta, choć obiecałam sobie, że zdążę. Jakoś mi się nie udało. Nieważne. Myśli przewodniej widocznie mnie również zabrakło. A ojciec Godzilli prasuje koszule swoje! Nie mam pojęcia, czy przy tym myśli przewodnio. W każdym razie, nikt dziś planu nie wykonał, Godzille nie pożarły, ja nie upiekłam i nie napisałam tyle, ile chciałam, kolacji nie było. Tylko mąż teraz nadrabia, właśnie rzucił prasowanie i pognał myć naczynie żaroodporne, które się nie mieści do zmywarki i od wczoraj odmakało w zlewie.
A ja może lepiej, jak pójdę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz