niedziela, 7 października 2012

Godzille zapewniają program artystyczny


Pożerając twórczość własną, czasem dosłownie. Godzilla młodsza gustuje w papierze, nic się nie marnuje – co namaże, to pożera. Godzilla starsza tworzy muzycznie, więc trudniej zjeść. Jest szansa, że choć trochę dzieł wczesnych uchowa się dla potomności. Za to młodsza nadrabia, nadgryzając jego nuty…

Godzilla starsza oczywiście też tworzy plastycznie, ale z mniejszym zacięciem. Co stworzy to wiesza. Godzilla mała też wiesza. Rozważamy wykorzystanie zawieszonych prac jako tapety i pozaklejamy tym pewne ciemniejsze plamy, powstałe na ścianach w wyniku istnienia nieszczelności w dachu. Trzeba przyznać, że dzieła czasem wchodzą na ściany, pomijając kartki. Na malowaniu pokojowym się zaoszczędzi. Dzieła Godzilli bywają też stosowane jako papier do pakowania. Dla reszty jeszcze niewykorzystanej poszukujemy miejsca w galeriach. Na razie żaden marchand nie widział, ale niewątpliwie jest w tych pracach ukryty potencjał. Starsza Godzilla swoje nosi również na konkursy do szkoły – masowo. Na każdy konkurs trzaska z 5 dzieł. Każde wiekopomne. Ostatnio stosuje technikę na van Gogha. Bardzo jej ta technika odpowiada, gdyż jak twierdzi ciapy wychodzą jej lepiej niż kreski. Może i tak. Czasem smaruje kredkami, na tyle mocno, że papier od dzieła robi się cienki jak bibuła i trzeba podklejać.

Twórczość muzyczna u starszej Godzilli idzie niejako dwutorowo – interpretacje innych kompozytorów oraz kompozycje własne. Godzilla starsza spędza przy pianinie codziennie około godziny, bębniąc menueta na przemian z bagatelą (ale tylko prawą ręka, bo lewą jakoś jej nie wychodzi), w murowanej piwnicy i jednego krakowiaczka z wlazł kotkiem oraz fragmenty marsza lorda Vadera z za górami za lasami. Bogaty repertuar. No ale dzieła własne to jest dopiero. Każdego dnia pojawia się coś. Nie wszystko zapisane, bo Godzilla twierdzi, że pamięta i bębni ze słuchu. Może i tak, przez ponad pół roku twierdziła, że zna nuty basowe. Nauczyciel się nie połapał i zadawał kolejne utwory. Potem się okazało, że Godzilla nie umie przeczytać z nut tego, co gra, ale gra bez błędów. Przyznała się. Nauczyciel się nieco zdziwił, ale wyszło na to, że Godzilla ze słuchu grała i drżała, żeby się sprawa nie wydała. Jak się wydała, to biedaczek musi podpisywać nuty w całej książce. Talent wymaga pracy, ale przygasiło to nieco jego twórczy zapał, jest wyraźnie obrażony na pana.

Godzilla młodsza też zdradza przebłyski muzyczne. Jak dosiądzie do pianina, to komponuje na perkusję. Wykazuje zdolności taneczne, podrygując tyłeczkiem w takt dzwonków naszych telefonów.

Nie trzeba dodawać, że obie Godzille tworzą instalacje i performance, ale to temat na osobną historię (żeby nie powiedzieć, że histerię moją nierzadko też).
Jak się ma Godzille, to się ma kontakt ze sztuką, na co dzień, nie tam tylko od święta.


tomiaumama

Koń po prostu

konstrukcja/ dekonstrukcja. chaos.

1 komentarz:

  1. Bardzo ładny wpis.
    Nie polecałbym zaklejania zacieków papierem (chyba że zaczną niezmywalną na jakiejś specjalnej tkaninie malować), bo spłyną z następną nieszczelnością :)
    Co do starszej Godzilli, to niech się nie przejmuje. Jak też przez większość czasu swojej nauki fortepianowej grałem bardziej ze słuchu niż z nut, czym powodowałem najpierw zdziwienie, a potem szewską pasję u nauczycieli. Jeśli chcesz, możesz go przysłać do mnie na lekcję poglądową pt. "Jak znosić lekcje muzyki" ;) I niech ćwiczy lewą bardziej, bo bez tego ani rusz, a pewnie w najbliższym roku pan od muzyki zechce wystartować z inwencjami dwugłosowymi :)

    OdpowiedzUsuń