poniedziałek, 8 października 2012

Godzilla pożera podczas wizyty

 Godzilla otworzył oczy, w pokoju nie było nikogo, postanowił więc ryknąć, bo to był jakiś obcy pokój. Pomyślał, że może się jeszcze nie obudził… ale zaraz pojawiła się matka. Jak ona jest na horyzoncie, to jakoś tak od razu lepiej. Na wszelki wypadek Godzilla wdrapał się na nią. Po chwili jednak uznał, że w nowym miejscu jest mnóstwo zabawek i warto stanąć na własne nogi.
Zrezygnował z matki i rzucił się na jeżdżącego pieska. Od razu nabrał prędkości, by po chwili gwałtownie zahamować. W drzwiach bowiem stanęła Ona. Ciemne włosy i oczy jak kasztany. Ze smoczkiem i bez spodni. Piękna. Godzilla natychmiast pozazdrościł jej tego smoczka i już po niego sięgał, tak po prostu, gdy z drugiej strony stanęła Tamta. Blond, oczy jak węgle. Ubrana cała. Piękna. Godzilla osłupiał nieco. Tamta miała koraliki. Co wybrać? Smoczek czy koraliki, a może mieć obie…
Tymczasem jednak dylemat pozostawił nierozwiązany, na horyzoncie zobaczył bowiem ciastolinę. W domu takiej nie dają, twierdzą, że za dużo zjada. A tu jest – świeżutka i można nią wysmarować dywan, jak nikt nie patrzy, się tam coś położy potem, nie zobaczą. Ona i Tamta też niestety chciały ciastolinę.
Tamta w ogóle zrobiła się trochę za bardzo natarczywa, jak na gust Godzilli. Kazała mu siedzieć. Godzilla nie lubi siedzieć jak obrabia ciastoliną spodenki, woli stać. Kontrolnie ryknął na Oną, żeby udowodnić jej, że jest asertywny. Nie pomogło. Ona cały czas próbowała pokazać mu inne miejsce. Godzilla odszukał więc ojca. Ojciec to pokaże Onej i już. I postanowił, że jednak chce koraliki. Tamta wygląda przyjaźniej. Wziął koraliki. Tamta ryknęła i od razu poleciała do swojej matki. Godzilla się tym nie przejął, dał koraliki swojej mamie, że niby to jej wina, a sam zaczął wygrzebywać muszelki z wiaderka i upychać tam kredki, zmieszane z plasteliną (nowe odkrycie). Nazwał potrawę „kawa” i poczęstował Tamtą, na otarcie łez. Jej matka, która przyszła z interwencją po koraliki, była pod wrażeniem. Ona zaczęła być o to ewidentnie zazdrosna. Godzilla stwierdził zaś, że się nie da tym razem, ale jednak smoczek sobie wziął, nawet dwa. Ona zbaraniała, że Godzilla tak od razu po smoczek sięga i dała mu spokój na chwilę, rzucając się na brata Godzilli. Ale brat – żadna strata, niech się pomęczy.
Godzilla zdjął skarpety, poprawiając sobie przyczepność i ruszył dalej zdobywać nowe pomieszczenia. Po nabraniu prędkości zauważył, że całe towarzystwo, razem z Oną i Tamtą też biega – fajnie, wreszcie się coś dzieje. Polatał w kółko, w międzyczasie zrobiło się cicho, dziwnie cicho, ryczała tylko Ona – zawadziła uchem o rancik. Godzilla pomyślał, że to przesada, mały rancik i wielki krzyk. Oddał jej jeden smoczek, w końcu to jej był. Wsadziła sobie do tego ucha. A Godzilla postanowił ryknąć, żeby rozpędzić rodziców, za dużo się tego zbiegło i nie mógł znowu nabierać prędkości. Po jakimś czasie, kiedy mu się to znudziło, zajął się znowu gotowaniem i wygrzebywaniem drobiazgów z szafek – same różowości, obślinił kilka takich drobnostek wsadzając je sobie do paszczy na raz, a potem wypluwając z powrotem. Niech wiedzą, że tu był. Wizyta dobiegła końca. W samochodzie zmęczony Godzilla zasnął snem sprawiedliwego. Spał do rana, nie umyli go nawet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz