poniedziałek, 1 października 2012

Godzilla jest na diecie


Wczoraj, przy niedzieli dwójka rodziców nie upilnowała małej Godzilli. Ta, korzystając z naszej nieuwagi, spowodowanej leniwym nastrojem, zaabsorbowała do pyska coś, co jej zaszkodziło. To coś zaszkodziło również naszej pościeli (dwie zmiany), materacowi, podłodze, kocom, no po wszystkim poszło. Koszmar. Pralka nadal wiruje…

Dziś Godzilla była na diecie. Normalnie też jest na diecie przecież, ale dziś była na diecie diety. Normalny człowiek, któremu zdarzy się delikatnie mówiąc niestrawność, kolejnego dnia nie może patrzeć na jedzenie. A Godzilla, zamiast rozkoszować się kleikiem ryżowym, łaziła i „am am, am, am”, „to ama i tamto ama”. Jakby ją co opętało, jakby z miesiąc nie jadła. Zmuszona byłam jechać i kupić jej bułki bezglutenowe. Cała wyprawa, bo to paskudztwo tylko w niektórych sklepach jest. Godzilla zeżarła opakowanie jeszcze w samochodzie. Po przybyciu do domu znowu chciała jeść. Gumowata buła powinna ją zapchać, a ta znowu ama i ama. Zjadła paczkę bezglutenowych ciastek, kolejne buły i znowu ama. Wrócił mąż, Godzilla od progu się poskarżyła, że ona „ama ni ma”. Bezczelna. Dostała kolejna bułę, kaszę, wodę, bułę, kaszę i znowu kaszę. I ama. Podejrzewam, że nie starczy mi pościeli na noc. To się nie może dobrze skończyć. Koce przyjmę.

2 komentarze: