Człowiek kładzie się spać. W łóżku jest pościel (stały element) i mąż (też stały element, w zasadzie). Człowiek ma dla siebie pół łóżka, pół kołdry i swoje poduszki. Zasypia nad książką snem sprawiedliwego. Mąż gasi światło i zabiera książkę… spokój, błogi spokój.
Dlaczego bladym świtem jest zgoła inaczej? Ja na krawędzi, prawie spadam, na twarzy mam stopę Godzilli, reszta Godzilli rozwalona na moich poduszkach i zawinięta w całą kołdrę. Przy drugiej krawędzi majaczy sylwetka męża – zmarzniętego jak ja. A między nami miś, kotek, butelka z wodą, ok. 10 klocków, 3 samochody, traktor – wszystko starannie ułożone na poduszkach i przykryte Godzillową kołderką. Nie będę dodawała, że Godzilla chrapie w najlepsze i raz na jakiś czas wypuszcza gazy bojowe, żebyśmy przypadkiem się do niej nie zbliżali i nie próbowali przenosić jej z powrotem do łóżeczka.
Pytanie, czy chcę się napić drugiej kawy, uważam za czysto retoryczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz