czwartek, 20 września 2012

Godzilla pożera Androida


Matka jest wyposażona w stały dostęp do Internetu – dla współczesnej matki dwóch Godzilli, w tym jednej obciążonej dietą bezglutenowa, to niezbędne.
A poza tym takie praktyczne. Sami pomyślcie:
- wstajesz rano – pal sześć buziaczek dla mężutka, sięgasz po telefon. I od razu na fejsa. Trzeba sprawdzić, kto polajkował zdjęcia Godzilli wpuszczone do sieci późnym wieczorem. Jak dużo lajków, sukces, można zabierać się za śniadanie;
- zresztą, co zrobić na śniadanie? Możesz od niechcenia przy krojeniu kolejnych kromeczek wguglować hasło „kanapeczki” i wyskakuje 30 zdjęć. Zainspirowana, smarujesz buziaczki keczupem na szynce;
- w co ubrać pociechy do szkoły – trzeba sprawdzić pogodę na odpowiednim portalu. Nie szkodzi, że TVN24 chodzi od świtu i klepią tam co 10 minut, że zimno. Co dwa źródła, to nie jedno. Organoleptycznie na tarasie przecież sprawdzić nie można, bo to za długo trwa;
- zanim się do szkoły wyjdzie, warto zerknąć, czy na forum rodziców z klasy ktoś czegoś nie napisał. Warto być na czasie;
- po drodze do szkoły koniecznie trzeba zajrzeć na fejsa, może nie jest to zbyt wygodne, ale takie yummy mummy;
- w szkole też warto się zalogować albo przynajmniej wklepać w androida plan lekcji lub jakieś ogłoszenia – można też zdjęcie zrobić;
- na zakupy, a w kolejce na fejsie, gorzej jak drugi dzieciak zwieje z wózka: tu android, tam dzieciak – nie wiadomo, co ważniejsze;
- przygotowanie posiłku trzeba zacząć i zakończyć w necie. Nie da się inaczej. Po pierwsze na Kuchnia.tv wrzucasz składniki, a wychodzi przepis. Majstrujesz z przepisu, ale zostaje jakiś nadprogramowy, dajmy na to, bakłażan. Szperasz po blogach kulinarnych, i proszę, na przystawkę machniesz jeszcze ciasteczka bakłażanowe z posypką z czerwonej papryki w pietruszkowym lukrze. Sama byś na to nie wpadła, a bakłażan by zgnił. Nie wolno marnować, kryzys jest. Ogarniasz bajzel po gotowaniu i cykasz foty. Z każdej strony, na najlepszej zastawie, na fejsa. Jak od razu lajkują, to znaczy, że dobre. Opinia rodziny nie będzie miała znaczenia w tym wypadku;
- wyobrażacie sobie sprzątanie bez netu? No błagam! Plama z flamastra na fotelu, guglasz i właściwie sama znika. Jak uprać plamy z marchewki? Na słońcu…jakie to oczywiste;
- Internet sprawia, że jesteś bardziej eko w domu. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni serwis, polajkować i na bieżąco spływają newsy: stosowanie sitka w zlewie sprawia, że rzeki są czystsze (myślałam, że po prostu zlew się nie zapycha, ale ja bez tego netu głupia taka), że prasowanie bez pary oszczędza energię.
- lecisz prasować. Machasz żelazkiem bez pary po koszulach starego, po dwóch godzinach rzucasz to wściekła. Trzeba było doczytać komentarze pod postem tych od ekologii…
- ale nikt nie mówił, że w sieci tylko prawdę piszą…
- czas na pracę zawodową, względnie szukanie pracy, pisanie pracy, jak kto chce. Coś tam postukasz, popiszesz, ale generalnie, jak nie wpuścisz paru linków z mądrych czasopism albo naukowych albo przynajmniej z prasy zagranicznej, to pomyślą, że jesteś jakaś ograniczona. Linkujesz do oporu, co świadczy o twoich horyzontach. Praca nie zając;
- lecisz po dzieciaka do szkoły – ale wcześniej meldujesz o tym na fejsie, a przynajmniej na czacie, inaczej byłoby nieważne;
- z młodszym zresztą bez fejsa też byś sobie nie poradziła, bo jak tu wychowywać i bawić się kreatywnie z dwójką dzieci bez sieci? A jedno przecież nadpobudliwy dwulatek;
- problemy szkolne, bunt tegoż dwulatka, kłopoty z jedzeniem, nauka sikania, najlepsze pieluchy, doradztwo laktacyjne i butelkowe, metody karmienia dużymi kawałkami (to jakieś BLT, TLB, BTT, cholera nie pamiętam literek), różnica między aftą a pleśniawką oraz katarkiem ropnym a wirusowym – wszystko wiesz z netu;
- rozwiązywanie zadań ze starszym: doradztwo cioć i wujków na fejsie – niezbędne. Przecież do cholery nie jesteś omnibusem;
- popołudniowa zabawa dzieci. Są takie urocze i weź tu nie strzel posta z fotą;
- mąż wraca z pracy, przynosi np. prezent. Od razu się chwalisz na fejsie, niech lajkują z zazdrości;
- byle położyć bachory spać, kołysanki z You Tube’a. I masz czas na czat, forum i inne przyjemności;
- ale zanim zaczniesz klepać na czacie, koniecznie umieść fotę butelki najlepszego wina, jakie masz w domu, że niby relaks z tym mężem i że się kochacie;
- jak sobie strzelisz po pazurach lakierem, to koniecznie susz na fejsie. Szkoda malować drugi raz.

Rynek czasopism kobiecych kurczy się drastycznie, upadają koła gospodyń wiejskich, kółka zainteresowań w domach kultury i grupy wsparcia dla matek szydełkujących. Rodzi się nowe zjawisko społeczne – Androidmatka.

W ramach twórczej zabawy dałam Godzilli swojego z zainstalowaną apką gadającego kotka. Godzilla próbowała go ugryźć. Android zdechł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz