czwartek, 27 września 2012

Godzilla pożarta z miłości

Śliczne te moje dzieci. Mądre i ładniutkie. I wspaniałe. Te ich malutkie stopeczki (rozmiar 24 i 36 – w zależności od Godzilli). I te buziaczki takie rumiane, słodkie. Noseczki malutkie z glutkami. Policzusie mięciutkie, pulchniutkie. Oczki niebieściutkie (mała Godzilla), włoski takie pachnące (po kąpieli). Rączunie i palusie… i kolanka z dołkami (małe). Nic tylko przytulać, całować i kitłasić, do schrupania.
I takie samodzielne już. Małe nawet samo podłogę potrafi wymopować (małe).


Nie, ja się dobrze czuję. Na pewno.
Nic mi nie jest. Nie wiedziałam, że z 5-litrowego wiadra wody robi się aż taka powódź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz