poniedziałek, 10 września 2012

Godzilla chodzi do szkoły


Logistyka, głupcze, najważniejsza jest logistyka! Dopasowanie wszystkich elementów, by zapewnić rodzinie sprawne funkcjonowanie. W tym celu intelekt jest stanowczo niezbędny, więc (ale to już wiadomo) mylił się jeden profesor. Matka jest instytucją all-inclusive, full service i wprawdzie non profit, ale niewątpliwie osiąga satysfakcję ze swoich działań. Na bogatą ofertę tej instytucji składają się, między innymi, takie usługi jak:
- catering
- zaopatrzenie
- transport i logistyka
- usługi edukacyjne
- usługi medyczne
- coaching
- usługi remontowo-budowlane
- porządkowe (plus wywóz śmieci i nieczystości)
- administracyjne...
Lista jest jeszcze długa. Dziś skoncentruję się na usługach transportowych i logistycznych właśnie.
Gwarantuję, że jeden profesor z drugim wymiękłby na starcie… rajdu do szkoły, na przykład.

Zgranie planu dnia jednej Godzilli z planem drugiej bywa karkołomne. Jak jedna bestia wstaje, to druga jeszcze śpi, jak jedna jest głodna, to druga robi się śpiąca, jak jedna robi lekcje, to druga dostaje szału, jak jedna musi wychodzić do szkoły, to druga pilnie musi na toaletę.. i tak w kółko. Wieczny plac boju.

Zaczyna się bladym świtem, z chwilą gdy młodsza Godzilla otworzy ślepia. Najlepiej otwieranie ślepi zgrać z wkładaniem do pyska butli z mlekiem, w przeciwnym wypadku włącza się alarm. A zależy nam na tym, żeby starsza Godzilla spała. Starsza niewyspana miewa jeszcze większe kłopoty z koncentracją (wyspana miewa duże, a niewyspana.. szkoda mówić).

Po obudzeniu Godzille spożywają posiłek poranny i robią tzw. lej po bombie. Lej obejmuje cały dom. Łazienka tonie. Godzille przetaczają się po leju, tłukąc się zawzięcie. Mąż opuszcza lej, tzn. dom pod pretekstem wyjścia do pracy. Ja próbuję opanować sytuację. Na szczęcie w Mini Mini jest Ciekawski George, co nieco przykuwa uwagę potworów. Mnie daje szansę na posprzątanie leja i przywrócenie równowagi. Ten błogi stan trwa 15 minut – ja sprzątam, zmywam, piorę, sprawdzam stan tornistra, przygotowuję ubrania, sama się myję, ubieram i czasem nawet zdążę wypić kawę… no ze dwa łyki w locie. Ubieranie i toaleta Godzilli powodują kolejny lej po bombie. Najgorzej, że rano one się synchronizują i jak jedno musi na toaletę, to drugie też. A mamy jedną (błąd w konstrukcji). Ogarnie się ten lej później.

Wyjście do szkoły. Godzilla starsza plus plecak, młodsza plus miś, piesek, klocki i butelka, ja, torebka (pieluchy!), wózek. Start.
Młodsza wyłazi z wózka, miś spada na ziemię, młodsza rzuca się po misia, starsza jęczy, że się spóźni, młodsza zbiera plony przydrożne, gubi klocki, zbiera klocki, gubi pieska, rzuca się po pieska, starsza jęczy, że plecak ciężki, młodsza zwiewa, ja za młodszą, wózek wpada w zaparkowane samochody, starsza płacze, że się spóźni i że nienawidzi brata, torebka spada przy zbieraniu misia i klocków, młodsza wywala zawartość torebki, przy okazji bierze butlę, starsza zbiera, młodsza ją tłucze, wózek znowu w samochody, butla wypada smoczkiem do dołu…

Po godzinie (a normalnie bez obciążenia idę 15 minut) jesteśmy w szkole. Młodsza zwiewa i zgarnia obuwie innych dzieci z półek w szatni, pan ochroniarz próbuje go złapać i przekupić lizakiem, starsza obrażona bez buziaka pędzi na górę, młodsza za nim, z rozpaczą, pieska i misia porzuca byle gdzie, ja za młodszym, łapiąc zwierzęta w locie. Ochroniarz za mną, że torebka…
Powrót wygląda podobnie, ale skład jest mniejszy o starszą Godzillę i plecak. I tak dwa razy dziennie. I niech się oduczą parkować na chodnikach. Satysfakcja z ukończenia każdego rajdu - gwarantowana.

Jak Godzille podrosną, otworzę firmę: zaprowadzanie dzieci do szkoły. Zgarnę majątek – to tak w ramach inspiracji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz