niedziela, 9 września 2012

Godzilla wspomina dalej i pożera risotto


Już miejmy te wakacje za sobą. Poniżej ograniczę się do najważniejszych wniosków. W końcu trzeba się pogodzić z faktem, że wrzesień.

Wróciliśmy od prababci i natychmiast zaczęłam przygotowania do kolejnego – właściwego wyjazdu. Poczyniłam niebotyczne zapasy wszelkiej maści produktów bezglutenowych. Małżonek rozważał wynajęcie ciężarówki.
Ruszyliśmy nad morze – moje przewidywania okazały się słuszne – głównym daniem bezglutenowym dostępnym wszędzie były fryty ze starego oleju. Prośba o rybę bez panierki wywoływała konsternację.
Nie lepiej było na tzw. obozie końskim. Starsza Godzilla zmusiła mnie jakiś czas temu do jeździectwa, stąd bywamy na tego typu imprezach. Jest to wyjątkowo droga impreza i sądziliśmy, że płacąc majątek, możemy wymagać…
Po przybyciu do ośrodka końskiego i zakwaterowaniu nas oraz taboru, zaniosłam szefowej kuchni wszelkie produkty bezglutenowe z prośbą o uruchomienie specjalnej linii produkcyjnej dla Godzili. Szefowa kuchni w ośrodku (końskim) ochoczo przyjęła zamówienie i obiecała, że mu sprosta. Po dwóch posiłkach w miarę bezglutenowych, kolejny zawierał już niestety coś, co małą biedną istotkę przyprawiło o drastyczny przewrót w jelitach. Istny Armagedon trwał już w zasadzie do końca wyjazdu. Oczywiście nie omieszkałam zwrócić uwagi szefowej kuchni w ośrodku końskim, ale nic to nie dało – za te pieniądze dobrze tam było tylko koniom.

Na koniec wakacji trafiliśmy jednak do bezglutenowego raju – galeria Kaufhof na Alexanderplatz stała się naszą mekką. Godzilla pierwszy raz w życiu pożarła chrupki czekoladowe i nie przypłaciła tego zdrowiem. Dlaczego u nas ich nie ma? Czy ktoś mógłby zacząć sprowadzać takie cuda…

Dziś natchniona wspomnieniami z wakacji (tak, wsiadałam do samochodu), wyprodukowałam risotto dyniowe. Godzilla pożarła trzy miseczki (tzn. ich zawartość, szkło tym razem sobie darowała). Ot idzie jesień…

Mistrzyni kuchni bezglutenowej poleca więc wziąć ryż do risotto, dynię, pomidory suszone i naturalne, bulion oraz cebulę i zioła. Koniecznie zaopatrzyć się w butelkę wina białego zanim zacznie się gotowanie (w przeciwnym razie zadbać o to, by w pobliżu był mąż, którego na cito da się posłać do sklepu po ową butelkę).
Następnie trzeba poświęcić około 20 minut (plus czekanie na męża z winem) na odpowiednie połączenie wyżej wymienionych składników. Proporcje na oko. Efekt fantastyczny – dla glutenowej części rodziny do risotto dodałam jeszcze parmezanu i masła (mój bezgluten jest bezmleczny).

2 komentarze:

  1. Chciałabym Cię oświecić, że to nie wyłącznie Galeria Kaufhof w Berlinie posiada w sklepie produkty przystosowane dla dzieci na przeróżnych dietach...praktycznie każdy sklep spożywczy w Berlinie ma takie działy...dla bezglutenowców, bezlaktozowców itp...
    Nie mówiąc już o tym, że właściwie tyle samo miejsca na półkach zajmują produkty "zwykłe" jak i produkty BIO.
    Chciałabym Cię także pocieszyć, że wkrótce zaproszę Cię i inne mamy w potrzebie do MOJEGO wirtualnego sklepu, w którym mamy z dziećmi na diecie spokojnie będą mogły zrobic zakupy:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ech.. wiem :)) Raj był w tym Berlinie, raj.. W takim razie zakładaj sklep:) Im szybciej, tym lepiej - tu jest jak jest.. chyba każda mama dotknieta tego typu dietami przyznaja mi racje, że różowo nie jest:)

    OdpowiedzUsuń