To jest post odkładany z dnia na dzień.
Ale dłużej już nie mogę czekać. W końcu trzeba posta wypluć.
Post będzie generalnie o niczym.
Dzień zaczął się spacerem, ach jakaż piękna jest Warszawa
jesienią, a zimno rano jak sto sukin tych tego. Tyłek Durskiej nieco zhardział
od tego zimna. Lazła Durska do radia na Myśliwiecką, od góry, od metra. W radiu
– to niesłychane – prowadzący pozwolił mi gadać jak najętej. Najęłam się
okrutnie tym i zwędziłam dwie krówki. Nadal mam je w torebce, bo zapomniałam o
nich w swoim czasie. Będę te krówki nosić w torebce, aż staną się klejaszczą
miazgą. W razie kryzysu, Godzilla i tak połknie. Poza tym w radiu to jednak
fajnie jest. Ja to bym chciała tam pracować, ale chcieć nie znaczy móc. No nie
zawsze.
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że Was podbudowałam na
duszach, plując optymizmem jak należy. A niech tam.
Byłaś wczoraj w Trójeczce?
OdpowiedzUsuńnie, w rdc, ale to ten sam budynek:)) ta sama atmosfera!!
Usuń;)
OdpowiedzUsuń