wtorek, 1 października 2013

Zapchajdziura



To jest post odkładany z dnia na dzień.
Ale dłużej już nie mogę czekać. W końcu trzeba posta wypluć. Post będzie generalnie o niczym.
Dzień zaczął się spacerem, ach jakaż piękna jest Warszawa jesienią, a zimno rano jak sto sukin tych tego. Tyłek Durskiej nieco zhardział od tego zimna. Lazła Durska do radia na Myśliwiecką, od góry, od metra. W radiu – to niesłychane – prowadzący pozwolił mi gadać jak najętej. Najęłam się okrutnie tym i zwędziłam dwie krówki. Nadal mam je w torebce, bo zapomniałam o nich w swoim czasie. Będę te krówki nosić w torebce, aż staną się klejaszczą miazgą. W razie kryzysu, Godzilla i tak połknie. Poza tym w radiu to jednak fajnie jest. Ja to bym chciała tam pracować, ale chcieć nie znaczy móc. No nie zawsze.
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że Was podbudowałam na duszach, plując optymizmem jak należy. A niech tam.

3 komentarze: