Niniejszy post zacznę od tak zwanego statement, a następnie przejdę do meritum (to na wypadek, gdyby
ktoś z zasady pomijał wstępy, to meritum będzie miał po akapicie albo dwóch –
jeszcze nie wiem, bo nigdy nie planuję z góry, zawsze piszę z dołu).
Statement dotyczy
dzisiejszego komentarza matki Durskiej na ścianie. Matka przyznała rację Pani Środzie
w kwestii kleru. Matka podkreśla, iż kler w swojej masie powinien poprawić
rozumienie nowoczesnego świata, znaczy wyjść mu naprzeciw. I kościół to
instytucja – a już zwłaszcza wtedy to instytucja, gdy staje do konkurów o rząd
dusz. Dlatego poprawa jakości usług powinna zostać wpisana w tej instytucji
jako priorytet zadań na najbliższy czas. Wtedy PR nie będzie potrzebny, bo jak
wiadomo prawdziwa cnota rzeczników nie potrzebuje, a media się zamkną.
Natomiast dobrze, że dyskusja – choćby i na ścianie Durskiej – się odbywa, bo
oznacza to, że nie czytamy i oglądamy bez refleksji tego, co nam szanowne media
podają. Także wszystkim gadającym – bardzo dziękuję! Zainteresowani teraz
szukają profilu Durskiej na FB oraz posta z rana.
Teraz meritum, zupełnie z innej beczki.
Matka ma w posiadaniu dwa portfele. Jeden zdywersyfikowany,
drugi nie. Ten drugi jest portfelem płatniczym i w zasadzie nie będzie podlegał
dalszym rozważaniom, gdyż jego zawartość to kwity, rachunki, karteczki i kilka
złotych polskich. W końcu środek miesiąca, to się matka wyprztykała. Drugi
portfel matki Durskiej zaś to przykład konsekwentnie realizowanej strategii
finansowej opartej na systematycznych inwestycjach (z pierwszego portfela,
dlatego on pusty) w – nazwijmy to – akcje licznych przedsiębiorstw polskich i
zagranicznych oraz dowód na to, że kobieta jest ze wszech miar lojalna, wspiera
też rozwój lokalnej przedsiębiorczości. Portfel zawiera różne pakiety, dające
matce pewność przetrwania na długi czas. Matka – inaczej mówiąc z tego portfela odcina kupony. Ma tam stopę
zwrotu. I to całkiem ciepła stópka.
Otóż matka ma tam karty. Pierwsza, najczęściej używana służy
do odbierania punktów w lokalu z sokami i kawą, matka tam bywa często z uwagi
na fakt, iż świeże soki są zdrowe dla Godzilli, a kawa jest potrzebna matce. Raz
na jakiś czas matka idzie więc na kawę za punkty. Najlepiej chodzić z kimś, to
wtedy się zgarnia punkty tego kogoś też, chyba że ktoś też zbiera (się płaci
tylko za swoje oczywiście). Cóż, to popularna karta.
Kolejna karta jest mniej nowoczesna i działa na stempelki,
ale na szczęście nie ma ograniczeń czasowych, więc matka i po dwóch latach może
sobie kawę za 11 stempelków odebrać. W takiej pobliskiej kawiarni koło metra,
znakomita kawa, znakomita. Durska lubi działania długofalowe, w inwestycjach
nie ma co się spieszyć. Warto inwestować. Matka jak chodzi tam z kimś, to za
innych też bierze stempelki. Kobieta inwestuje z głową – portfel mobilizuje do
takich właśnie przemyślanych strategii.
Karty te bowiem zapewniają matce przetrwanie w
najtrudniejszych momentach, kiedy portfel numer jeden ma już tylko kwity,
znaczy, gdy złote z przegródki na drobne też wyparowały.
Jest również zestaw kart służących zakupom środków trwałych
(przez jeden sezon). I tak – karta do Marksa i Spencera (znalazłam tam jedną marynarkę
i ona nie jest pańciowata), karta do sklepu Pepe Jeans w Piasecznie (mają
dżinsy za 69 zł, z kartą taniej), karta do Empiku i jakiegoś kina (nabijam, ale
nie używam), do sklepów dzieciowych – zawsze się może przydać, jestem matką
przecież, karta do Sephory (nawet listy do mnie piszą, że mogę odcinać kupony
od poprzednich inwestycji), karty do H&M – wyjęłam z gazet, ale nie użyłam,
bo mi się nie chciało jechać (mogły się zdewaluować, ale jeszcze potrzymam),
karty do księgarni, zwłaszcza do Prusa (za dobrych czasów zostawiałam tam
przyzwoite kwoty). Mam i kartę do winiarni, kiedyś mnie tam tak nagrodzili, że
musiałam po starego dzwonić, bo dostałam tyle butelek, że nijak do domu nie
mogłam z tym wracać (chodzi o to, że ciężkie były, a nie że błędnik mi
zaszfankował).
No fakt, do wspomnianej we wstępie (patrz na samą górę)
instytucji nie posiadam żadnej karty. Nie dają zniżek, nie ma profitów
namacalnych. Mają problemy z lojalnością klientów. A to takie proste – jest
karta, jest klient i do tego wierny. No tylko usługi na poziomie muszą być, bo
jak kiepskie, to ja sobie portfela nie zaśmiecam.
PS. Obrazek znalazłam nie pamiętam gdzie, ale on JEST podpisany.
fakt, takie karty zazwyczaj przyciągają mnie do danego miejsca ponownie ;)
OdpowiedzUsuń