piątek, 17 maja 2013

A tak dla relaksu






Dla sportu – matka napisze. Nie ma matka nic konkretnego, żadnych newsów. Dziś w mediach gościły słoiki, matka wekuje sama. Ale nie wywozi. Spożywa w zaciszu – na zimę wekuje albo na zapas. Weki dobra rzecz, ale nie w wekach rzecz.
Miało być dla relaksu albo tak dla sportu.

Szanowna Pani Matko,

Czy byłabyś tak łaskawa kobieto i poszła wreszcie spać? A nie śmigasz mnie po wszystkich zakamarkach i nieustannie coś kręcisz. To jest nie do zniesienia – żeby tak non stop. Ja rozumiem bezsenność, ale w czasie śmigania nikt nie zaśnie. Śmiganie trzeba wyłączyć, wtedy i ja się prześpię, a Tobie się kondycja poprawi. W przeciwnym wypadku nie ręczę za efekty. Prawdopodobnie się zawieszę, przepalę i będzie to proces nieodwracalny. Nie pomoże zalewanie kawą ani zapychanie lodami. Nic już nie będzie działać. Nawet magnez. O innych substancjach nie wspomina, bo jesteś w tym wieku, w którym nie wypada. Za stara jesteś i już. Idź spać głupia babo.

Z poważaniem,

Twój mózg


Dlatego dla relaksu i sportu, dlatego. Mózg mi dziś wypluł taki niesympatyczny komunikat. Odmówił współpracy. Przestał sterować – matka próbuje pisać, a ten, że nic z tego i nie macha mi łapami. Zawisły one nad klawiszami w niemym milczeniu – o, jakież piękne zdanie wypadło, ale to przez przypadek – matka unika takich krągłości, bardzo przepraszam. Może dla równowagi powinnam zakląć?

Zresztą. Leżały tak te moje ręce. Nic, żaden sygnał nie przechodził, połączenie zerwane. Każdy organ w swoją stronę. Zebrała się matka w sobie, otrząsnęła, pisanie skończyła i wyszła, co kosztowało ją dużo wysiłku. Poszła do przedszkola. Wchodzi. A Godzilla – pierwszy raz – przed nią ucieka. Normalnie chowa się po kątach i wrzeszczy, że on z mamą nie idzie. Cóż za przyjazne powitanie, myśli matka. A w nocy małpa wrzeszczał:
- Tata!!!! TATA!!!!! Chcę do mamy!
W nocy byłam nie zastąpiona. A w dzień? No cóż. Taki zawód, ale może to nie jest źle. W końcu samiec i już wychodzi z gniazda. Czas o kadetach pomyśleć.

- Chodź synku z mamusią.
- Nie.
- Na lody?
- Nie.
- Po książeczkę?
- Nie.
- Cholera.
- Po cholele nie!
- Na koktajl?
- Na plac zabaw!

Załatwione. Wyszliśmy. Idziemy.
- Po książeczkę najpierw, mamo, i na lody i na koktajl!
- Ale nie chciałeś??!!
- Chciałem.

No cóż. Winę zwalam na mózg. Nie zadziałał w porę, nie wykrył zagrożenia.
Do tego jeszcze trzeba było dorzucić koparę. Okazało się bowiem, że bez kopary nie można żyć. Na wszelki wypadek kupiłam szybko, bo Godzila był gotów zejść na drogę przestępczą i dokonać rozboju na wszystkich innych posiadaczach kopar. A jak już miał swoją, to został królem piaskownicy. Normalnie wymiatał. Nawet mu łopatki podawali.

W ostatecznym rozrachunku poniesione nakłady jednak przyczyniły się do przewietrzenia mózgu matki. Idę teraz pisać na życie. Znowu do rana.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz