sobota, 16 lutego 2013

Matki wybór


Podmiotowość matki została ograniczona z chwilą pojawienia się Godzilli. Godzille bowiem szargają matki prawo do samostanowienia. Godzille ograniczają matce zresztą parę innych praw. I nic – matka stan rzeczy akceptuje, bywa, że z miłością i niejakim wzruszeniem. Akceptuje również manipulacje swoich potworów – ze stoickim spokojem.

- Mama, głupek wyrwał mi drugi ząb. Coś mi się należy.
- Wyrwał?
- No ja jadłem jabłko, wgryzłem się w nie, a on mi wyrwał jabłko razem z moim zębem.
- Nie należy się dziś. Nie każdy ząb płatny.
- To zadzwonię do babci.

- Mamooo, dają zniżki do Empiku – opłaca się tam pójść.
- Nie opłaca, ale pójdziemy.
- Mamoooo – zoba! Jak bym miał tę książkę, to bym na lekcji wiedział więcej.

Punkt dla niego. Godzille wyszły z Empiku z książkami. Druga też chciała, choć wyraziła chęć mniej elokwentnie.
- Ceeeeeem tooooo!
A ponieważ po drodze do tego zwaliła sporo rzeczy z półek – nie śmieliśmy negować tej prośby.

Powiedzmy, że wybrałam im książki i że chciałam je kupić. Miałam świadomość tej manipulacji, a wręcz presji.
Kiedyś student zadał mi pytanie, czy w systemie totalitarnym lub autorytarnym taka świadomość wystarczy, by mówić jednak o jakiejś podmiotowości.
Drogi studencie. Nie wystarczy. I tak chodzisz na pasku i to jak w zegarku. Teraz to i ja wiem, z autopsji, nie tylko z teorii. Cóż, z moich wolnych myśli i pełnej świadomości, jak portfel trzeba było wyciągać jeszcze w kilku miejscach…

Zakupy z Godzillami odbyły się dziś między 16.00 a 18.00. Zrealizowano prawie wszystkie punkty planowe i około 50 punktów zupełnie zbędnych. No, ale może się na lekcjach przyda. To jednak zastanawiające, jak dużo punktów zbędnych udało się Godzillom osiągnąć w relatywnie niedługim czasie…

Najtrudniej było Godzilli kapcie kupić do przedszkola – gdyż zapragnął akurat kopać i wierzgać, aż się obsługa zleciała, żeby popatrzeć. Trzy baby stały sklepowe i się gapiły, jak dwójka nieco zgrzanych rodziców próbuje okiełznać wijące i wrzeszcząco-kopiące coś. Latało wszystko. Starszy brat od razu usunął się w cień i od czasu do czasu odrzucał nam z powrotem obuwie wyrzucane przez młodszego. Fajnie było. Rodzice lubią takie wyzwania.
To się nazywa naprawdę mieć wybór i panować nad sytuacją. Na pocieszenie i udobruchanie trzeba było lody kupić, a ponieważ one nie spełniały oczekiwań… to.. i tak dalej…



Wybrane przez nas kapcie nie zyskały aprobaty Godzilli. Będzie trzeba oddać, Na szczęście mamy na to 30 dni.

1 komentarz:

  1. książki to fajny nabytek...wart każdych pieniędzy...ja jestem maniaczką kupowania książek i za bardzo mnie nie trzeba przekonywać, żeby je kupić....

    OdpowiedzUsuń