środa, 2 stycznia 2013

My Godzilla is Messerschmitt


Nie mogę pracować, nie mogę pisać nic a nic… Lata bombowiec, rzuca się na wszystko, wrzeszczy razem ze starszym. Ja chcę do schronu, w betonowym pomieszczeniu poczuję się wreszcie bezpieczniej. Lot za lotem, dywanowo i jeszcze drzwiami trzaska. Za szklarza zabiorę starszemu z kieszonkowego, bo niedawno znalazł stówę jakąś. Akurat będzie.

A starszy TERAZ zażądał kolacji. No ni cholery, no w dupie, no mam ich dość. Nie dam mu jeść, mógł jeść, jak dawałam, teraz szlus, anszlus lodówy – na kłódkę i spadać.

A językowych wrażliwców zapraszam – jak pobędą tu chwilę, to przestaną marudzić, żebym buziunię sobie szarym mydłem wymyła.

Ojciec właśnie oznajmił Godzillom, że jak nie przestaną, to ich dotkliwie pogryzie – doprowadził się do wścieklizny… ale teraz już za późno na szczepienie. Teraz to tylko lufa w brzuch!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz