środa, 23 stycznia 2013

Dzień był taki nieoczywisty…


Szary, choć z odrobiną słońca. Doświadczenia ze śniegiem oraz Godzillami i wyprawy do szkoły skłoniły matkę do zakupu śniegowców. Jednak. Matka naiwnie myślała, że śniegowce nie są strasznie drogie. A są, ale trzeba. Wyższa konieczność i coraz wyższe zaspy.
Te zaspy się co poniektórym na głowę rzuciły. Matka doświadczyła dziś w związku z tym szeregu absurdów. Na poczcie osobnik proponował pobicie Godzilli, a inna pani jego porwanie. Luz. Na szczęście matka się nie zgodziła.

Pod szkołą jakiś buc z kolei nawrzeszczał, że matka stwarza kłopoty. Cóż, miejsca parkingowe zasypane, matka przystanęła z boku, nie blokując drogi, jak 5 innych osób na jednym pasie. Wjechanie w miejsce gwarantowało zakopanie. A tego matka nie chciała. Buc się wydarł, że powinna się zakopać, bo tak i już. Matka pokazała mu ozór.
Godzilla też.

I jeszcze jedno, zupełnie na poważnie. Internet bywa zaskakujący, jednego dnia słyszysz opowieść o dziewczynie, która walczy o życie. Opowiada osoba, z którą piszesz i której nie widziałaś na oczy, to jej bliska. Nie widziałaś, ale polubiłaś. Bardzo – jakieś wirtualne sprzężenie dusz. Pragnienie tego samego, podobna sytuacja. Też przegania dzień za dniem, w nadziei, że kolejny jednak będzie lepszy, że przyniesie rozwiązanie. Takich zupełnie zwykłych kłopotów. I nagle to. Wdziera się w myśli, każdego dnia. Myślisz o osobie, która gdzieś, w jakimś szpitalu. Nie znasz jej zupełnie. Wiesz niewiele, jakieś strzępki. Ale myślisz, myślisz. I dziś koniec.

Sieć może nie zbliża ludzi, może nasz relacje stają się płytsze. Może to prawda. Jednak, gdyby nie to, nie znałabym osoby, z którą piszę, nie przejęłabym się jej historią. Byłabym uboższa. Takie przypomnienie, że życie jest ulotne i nie warto tracić energii na złość, na śnieg, na absurd na poczcie.

A. – jesteśmy z Tobą.



10 komentarzy:

  1. że życie jest ulotne już zdążyłam się przekonać. Jestem ciekawa czy byłabym dobrą matką dziś, gdyby mój pierwszy Synek zapłakał przy porodzie....

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem rozbrojona ... wzruszający przekaz. Ja uważam, że sieć dobrze użytkowana to same korzyści!
    Absolutnie rozumiem ... i również się do myśli dobrych, pozytywnych dołączam! I wierzę, że na świecie jakaś sprawiedliwość być musi!
    Skoro tak poważnie, to ja poważnie dodam o siebie o dobroczynnej sieci:
    przygoda z blogowaniem moja krótką jest i każdy to wie. nieśmiało się rozglądam, jak małe dziecko poznaję ten świat.W te sposób trafiłam gdzieś na przyciągającą uwagę ikonkę jaszczura, bo tak myślałam ;) i sobie zaczęłam czytać wybiórczo, pod nosem uśmiechać... i co? No i to, że mimo, iż dzieci nie mam i póki co o nich nie myślę (mam nadzieję ze to wyznanie mnie nie skasuje) absolutnie się uzależniłam od wpisów i jak w pracy zaczynam dzień to sobie pomyślę.. ciekawe co tam nowego Godzilla wywinęła :) I gdyby nie ta sieć nigdy bym nie miała okazji nawet o Godzilli pomyśleć.
    Zatem w tym zakresie sieci wdzięczna jestem, a tym bardziej Godzillowej Matce :)
    Się rozpisałam ... no to kończę, żeby się nie zrobiło za mdło ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. mdło?? nie.. w życiu! Właśnie topnieją śniegi!!! dziekuje i cieszę sie, że zaczełam to pisanie, ze poznałam Was, bo.. no bo tak i już:) i juz i już...
    Godzilla tez sie cieszy, bo mu się matka wyluzowała i nabiera dystansu, jak przez bloga przetworzy, to od razu lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. dokładnie, w moim przypadku jest tak, że nigdy nie pisałam i dopiero od 3 miesięcy znam to błogie uczucie, kiedy odgłos klawiatury i czarne słowa na biały ekranie zdejmują ze mnie ciężar dnia :) do tego okazuje się, że wkoło pełno życzliwych osób i aż się gęba sama śmieje :) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No. Ja kiedyś pisałam, tak dawno, teraz nie piszę. Przymierzam się, ale jestem chyba leniwa. Mgliście widzi mi się antyblog z moimi porażkami kulinarnymi lub coś innego (aczkolwiek sukcesów jest mało, bo jak dziecko gardzi żarciem, to chyba kulinarnie to raczej porażka :D) A co do sieci, relacji... to można powiedzieć, że mój Lucyferek to dziecko sieci. Tak jakby. Bo gdyby nie to, nie go by nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak poza tematem...zazdroszczę Ci pracy w domu. Szukam takowej od kilku miesięcy i nic nie puka do...skrzynki mailowej, telefon milczy. Tak bardzo chciałam być mamą w 100% z Wojtkiem w domu, jednak chyba niedługo zacznę tworzyć posty z życia w żłobku i rozejrzę się za pracą w terenie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A spróbuj też - Copywriter? Grosze, ale zawsze... dlatego postanowiłam pisac bardziej, ale to tez nie wróży sukcesu.. cos trzeba robic, póki sie jest uwiązanym do Godzilli... czy jakoś tak..

      Usuń
  7. Dziękuję, sieć pajęcza dobrych myśli mnie otacza. Przetrwam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga - cieszę się, że się odezwałaś:)) przetrwasz na pewno.

    OdpowiedzUsuń