czwartek, 13 grudnia 2012

Matka przeszła samą siebie, tzn. nie przeszła obojętnie obok komputera


A powinna, powinna. Czasem trzeba się na dzieciach skupić. Niniejszym udzielam sobie reprymendy, ale nie mogę powiedzieć, żebym miała wyrzuty sumienia. Wręcz przeciwnie.

Cóż ja takiego zrobiłam? Połączyłam pracę z dzieckiem, robię to zresztą non stop, ale dziś osiągnęłam doskonalą wręcz synergię i spójność, jakiej by się Unia Europejska nie powstydziła. Z jednym dzieckiem, bo drugie było w szkole, dlatego z jednym, ale mam dwóch, co prawdopodobnie podwójnie obciąża mój umysł…(to o tym umyśle to była dygresja).

Do rzeczy jednak. Dziś karmiłam jednocześnie pracując, co w przypadku dwulatka jest niemożliwe. Albo się karmi, albo pracuje. Rodzice dzieci w tym wieku wiedzą, o czym mowa.

Po drodze z kuchni jest komputer. Tak mniej więcej w połowie drogi. Matka szła z michą pełną makaronu w wersji bezglutenowej dla Godzilli, bo ta bardzo wyraźnie domagała się jedzenia. I jak matka szła, to łypnęła na monitor. A z monitora jej odłypało, więc matka siadła – tak na minutkę. Zawartość miski i tak była za gorąca dla dziecka. A zawartość łypiącego okienka też do mnie parowała, wymagając natychmiastowego ostudzenia. I tak sobie usiadłam, żeby podmuchać na miskę, na monitor…wsiąkłam. Chyba na dłużej, bo miska nie parowała. A w matki ramię waliła intensywnie mała pięść. Otwarta gęba wlazła pod łokieć, a spojrzenie utkwione w misce nie pozostawiało wątpliwości, co do celu, w jakim matka szła, ale nie doszła. To już nie szła, wykorzystała od razu okazję i wsadziła pełną łyżkę do otwartej gęby. Gęba na chwilę poszła, by znowu powrócić w formie rozdartej do karmienia. Matka wsadziła łyżkę i pisała dalej. Gęba otwarta, łyżka, pisanie, gęba, łyżka, pisanie..,
I obyło się bez ganiania po całym mieszkaniu. Cały obiad poszedł od ręki, no z ręki. Nawet zimny.
Góra przyszła do Mahometa. Mahomet i zarobił i nakarmił, jest z siebie dumny, choć ta duma nie usprawiedliwia braku pełnego kontaktu z dzieckiem podczas karmienia. Bo podczas karmienia trzeba z dzieckiem mieć kontakt, nie z monitorem. Ale tam. Jutro też tak Godzille nakarmię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz