niedziela, 14 października 2012

Godzille są grzeczne? Niemożliwe..


Stanowczo poziom absurdu dziś opadł. Godzille zachowują się normalnie. Zrobiły oczywiście lej po bombie i wywaliły wszystkie zabawki, ale to akurat jest standard. Pozwoliły nam spać do ósmej z minutami – a to już nie standard, zadowalając się Mini Mini i tarzaniem kołder po pokojach. O ósmej starsza oznajmiła, że jeszcze parę minut i zdechnie z głodu, więc sumienie nas ruszyło z łóżka. Tyle że ósma to zupełnie przyzwoita godzina. Zjedli śniadanie – obydwaj, o dziwo bez jęków. Godzilla starsza bez jęków też zasiadła do nauki i nie pojechała na wyprawę po płyn do zmywarki. Zawsze się kończy, jak zmywara pęka w szwach, mycie ręczne nie wchodzi zaś w grę, bo kran się popsuł i leje wszędzie, tylko nie na naczynia. Została sama w domu, Godzilla, nie zmywara, to znaczy zmywara też. I zrobiła wszystkie zadania, Godzilla znaczy. Taka cichutka i spokojna. Potem obie Godzille poszły z nami na spacer, 200 metrów, 2 godziny, ale jednak pieszo. Młodsza zbierała plony i wygrzebywała ziemię z rowków w kostce brukowej. To precyzyjna robota, musiało trwać. Poczekały następnie na obiad – bez marudzenia. Zjadły, a starsza odniosła po sobie talerz. Zasiadła do produkcji masowej prac plastycznych na konkursy szkolne. Wykąpała się i dobrowolnie umyła zęby, tak sama z siebie. Młodsza zaś w miarę cicho się bawiła tym, co było w leju po bombie. Zasadniczo nic nie zniszczyła. Zapragnęła się wykąpać już o 18.00, też tak sama z siebie.

Jak nic, będą chore albo zmajstrowały coś, o czym jeszcze nie wiemy.

Ostatnio takie grzeczne były po urwaniu kranu w wannie. Ale sprawdziłam krany – ten w kuchni leje po wszystkim, ale to nie wina Godzilli. W łazience są. Rozglądam się nerwowo cały czas. Atmosfera, mimo że pozbawiona absurdu, tonie w oparach jak z horroru, bo zaraz się może okazać, co …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz