poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Jak z usypiania nieznośnego bachora uczynić sprawę narodową, ew. zjawsko o dużym znaczeniu społecznym?



- Już tak słabo mrugam rzęsami, wiesz mama? Ale muszę dokończyć budowanie – mówi Godzilla młodszy i z zacięciem dostawia lego na dużej planszy.
- Już późno.
- No nie szkodzi. Jest robota. Skończę, to zasnę, wyluzuj mama.

Jest 22.00 i właśnie zdusiłam w sobie chęć zapędzenia go do łóżka w trybie natychmiastowym. On ma rację. Ma robotę, musi skończyć, bo nie będzie mu się dobrze spało ze świadomością, że zostawił rozgrzebaną budowę Minas Morgul*.
Upór to doskonała cecha. Wytrwałość i dążenie do celu. Kilka tygodni temu na spotkaniu Wenusjanek słyszałam opowieść pewnej kobiety, która robi to, co lubi, prowadzi własną firmę. Zarządza zespołem kilkunastu dziewczyn. Z tego co mówiła, jest raczej z tych, które wyciskają pot i łzy – z siebie i współpracowniczek. Czy to dobra droga do celu? Jedyna. Płeć nie ma tu znaczenia.
Też tak uważam i będę tę cechę w Godzilli pielęgnować, choć to jest właściwie niepolityczne. Bo konsekwencja nie jest naszą mocną, narodową stroną. Więcej u nas chorągiewek niż twardzieli. Liczymy na szybki zysk, a jak nie wychodzi, to „oj tam, oj tam” i porobię coś innego. Albo pogadam, bo najłatwiej jest pogadać.  



No dobra, szlag mnie trafił. Pogoniłam go – bo jednak musi być w życiu trochę luzu. I kiedyś trzeba odpoczywać. Żeby nie zasiedlił kozetki u psychoanalityka w przyszłości, bo nie potrafi odpuścić. Albo, żeby zawałowcem nie został. Bo jak się tak nie odpuszcza, to serce wysiada. Wiem po sobie.










*Tak, on TO buduje, tak on ma cztery lata i oglądał dziś Władcę pierścieni z bratem. I tak, wiem, to na pewno nie jest odpowiedni film dla czterolatka. Ale matki, które pracują w domu robią różne rzeczy, by zyskać chwilę spokoju. Władca pierścieni to wręcz kilka godzin normalnej pracy dla mnie. Oczywiście to pozostawi głęboki ślad na psychice Godzilli, które teraz wszędzie będą widziały gobliny, krasnoludy i inne. We mnie na przykład dostrzegają Orka, w dodatku bladego. Nawet mogą mieć w tym sporo racji, bo rzeczywiście lico mam niekrasne. Na pewno, jak wrócą do placówek wychowawczych, to będę się przed psychologami i wychowawcami tłumaczyć, że Godzille operują niecnym słownictwem z TAKIEGO filmu lub, że tłuką kolegów, bo koledzy jak trolle. Pomyślę o stosownej argumentacji, która zmyje ze mnie część winy. Bo kto do cholery jest w stanie zapewnić dzieciom dwa miesiące wakacji, jak MUSI pracować? HĘ?! 

PS Wpis miał charakter przewrotny. 

2 komentarze:

  1. Uspokaja mnie ten blog :D
    pozdrawiam Ela (ta od pytania o książki na wakacje)

    moja Lena 4 letnia ostatnio oglądała Ruchomy Zamek Hauru, siedziała jak wryta i nie ruszyła powiekami przez cały film :)

    OdpowiedzUsuń
  2. one tak mają - że zamierają na scenach;)))

    OdpowiedzUsuń