niedziela, 18 maja 2014

Głupota jest cnotą?




Miałam pisać to jeszcze raz, w nieco innym kontekście. Ale w zasadzie nie ma sensu. To, co już napisałam nadal jest aktualne. Przypominam więc dziś tekst opublikowany w październiku ubiegłego roku w nieistniejącym już miejscu. Nieważne gdzie zresztą. Ważne, że temat ciągle na czasie. 
 

Nie wyrażamy poglądów, mimo że gadamy non stop, ponieważ niewiele rzeczy nas interesuje – niewiele spoza naszego własnego ogródka.
 Gdzie się podziały prawdziwe, pewne siebie i niezależnie myślące kobiety? Tak ich relatywnie mało w społeczeństwie, że nie są w stanie przekonać mężczyzn, iż my – słaba płeć – to płeć tak samo uprawniona jak oni. A właśnie w sposobie myślenia leży rozwiązanie, które skutecznie rozbija szklane ściany wokół nas, kobiet. 
 Czytałam wywiad z Sheryl Sandberg w ostatnim Twoim Stylu. Pomyślałam najpierw – kariera w amerykańskim stylu, ale tam wszystko jest możliwe. Po czym się wczytałam. Wiceszefowa globalnej korporacji miała takie same problemy jak większość z nas. Nie od początku szła przebojem, ale szybko zrozumiała, w czym rzecz. A rzecz właśnie w sposobie myślenia. Nie w wiedzy, umiejętnościach, kompetencjach, bo te są do nadrobienia. Chodzi o to, że same się upośledzamy, same podcinamy sobie skrzydła. I albo jesteśmy idiotki albo smutne cipy, tylko nieliczne z nas mają odwagę być kobietami XXI wieku. 
 Prezentuję tu pogląd własny, więc jak Czytelniku doczytałeś do tego momentu i już cię szlag trafia, to wiedz, że to moja opinia i mogę pisać, co mi się podoba, a ty możesz się ze mną nie zgadzać. Możemy podyskutować, ale jak zaczniesz mnie lub kogokolwiek obrażać, to wytnę twoje komentarze w pień własnymi rękami. A teraz dalej, dlaczego te smutne cipy i idiotki, a tylko kilka naprawdę równych babek? A i jeszcze roi się tu od uogólnień – celowy zabieg stylistyczny, bo chcę sprowokować Twoją reakcję.
 Może rzecz w tym, że jesteśmy od facetów bardziej leniwe? Mniej pracujemy? Sama szukałam wymówek, że nie skończyłam doktoratu, bo dzieci. A tymczasem, po prostu źle zorganizowałam czas, rozproszyłam się na kilka celów, zamiast skupić na jednym i dzieciach. Ale faceci nie są wcale bardziej pracowici, to nie w tym rzecz. To kwestia naszego myślenia, bo jak dziecko płakało, to biegłam rzucając wszystko, przecież płacze… A mąż? On spokojnie kończył służbowego maila, jak pracował w domu, spokojnie odwracał głowę do dziecka i patrzył czy nic się nie stało. Nie stało – to ok, nawet nie wstawał. Dopiero jak skończył pracę. Dziecko ma się dobrze. Myślenie – tu był mój błąd. Matka zbawicielka od siedmiu boleści, zmęczona i wściekła, bo miota się bez sensu. Jest w 10 miejscach zamiast w jednym i  musi się napracować znacznie więcej niż facet. Po co? Przecież mogłaby mądrzej, lepiej, po partnersku rozłożyć obowiązki. Nie musiałaby udowadniać światu, że jest niezawodna na każdym polu, żeby szef z nią rozmawiał normalnie. Nie musiałaby udawać osła, wołu lub innego zwierzęcia, mogłaby być sobą, jak facet. Facet nie musi, bo wie i myśli o tym, że nie musi (znaczy w ogóle o tym nie myśli, on po prostu robi co trzeba). 
 Kolejna rzecz: stchórzyłam przed szefem, nie broniłam swoich racji, wielokrotnie dałam się stłamsić krzykaczom i pieniaczom. Nie dlatego, że jestem za głupia, że nie potrafię. Dlatego, że w siebie nie wierzę i sama podcinam sobie skrzydła. Sandberg zresztą mówi, iż wielokrotnie sama z tym walczy u siebie. Ja i moje koleżanki też – a co, jeśli nie mam racji? A co, jeśli to ja jestem głupia? No jestem, jestem, bo sobie zadaję takie pytania, zamiast po prostu działać. 

Kilka dni temu rozmawiałam z pewnym prezesem. Typ z przerośniętym ego, nadrabiający braki zbytnią pewnością siebie. I prawie się kolesiowi udało zapędzić mnie w kozi róg, zaniemówiłam, ale na szczęście w porę się ocknęłam. On nie był mądrzejszy ode mnie. Nie miał większego doświadczenia ani wiedzy. Wręcz bardzo mało wiedział. I jak tylko ja zebrałam się na odwagę, on zmienił ton, przestał na mnie patrzeć jak na idiotkę, zaczął ze mną rozmawiać jak z partnerem w biznesie. Ale to nie był wynik zmiany w nim, tylko zmiany w moim sposobie myślenia.
 Emancypacja, równouprawnienie, feminizm… Sandberg zauważa, że to ciągle jeszcze tylko w teorii, że w rzeczywistości same siebie stawiamy niżej. Ma rację. Cały feministyczny ruch działający już grubo ponad sto lat nic nie wskóra na dobrą sprawę, póki nie dokonamy zmiany w sobie – wszystkie. 
A dużo nam do tego brakuje. Szukając inspiracji do tego tekstu, przejrzałam fejsowe ściany koleżanek w poszukiwaniu tych, które myślą odważnie, które chwalą się swoimi sukcesami. Znalazłam jedną. Faktycznie odniosła sukces, zaszła wysoko. Nie, nigdy nie była mądrzejsza ode mnie. Zawsze była niezwykle pracowita, konsekwentna i pewna siebie. Ona myślała jak facet i mnie tym – przyznaję – nieco przerażała. Zaraz powiecie, że przemawia przeze mnie zazdrość. Tak, w pewnym sensie, tak, zazdroszczę jej tej odwagi. Zaczynam się tego uczyć, bo jeśli w końcu tego nie zrobię, prześpię życie i będę tego żałować. Sandberg też mnie zainspirowała.
Ale idę po tych ścianach dalej:
Kolejna koleżanka – schlałam się, obżeram się, gruba jestem, kocham tego i owego, źle się ubrałam, swędzi mnie tyłek. I znowu się schlałam. Przecieram oczy ze zdumienia, to pisze osoba na poziomie, czuję się zażenowana. 
Inne profile damskie są puste – tak jakby większość moich koleżanek, choć obecna w sieci nieustannie (wiem, świecą się na zielono), nie miała nic do powiedzenia. 
Następna grupa to zawodowe matki, od ilości słodyczy robi mi się niedobrze, dzieci we wszystkich konfiguracjach. 
 I jeszcze jeden typ – panie przedsiębiorcze, ale… będące ewidentnie trybikami w organizacji – wpisy i zameldowania z modnych miejsc, pochwalne peany na cześć dokonań własnych firm i kilka Samojebek, tak zwanych. Też do zrzygania.
Dla odmiany włażę na męskie ściany. I tu zaczynam bawić się doskonale. Co chwilę wybucham śmiechem. Doskonałe riposty, celne obserwacje. Żadnych debilnych zdjęć. Cholera, zawsze miałam świetnych kolegów. Widać, że się czymś interesują, że im się chce. 
Oczywiście znajdę wśród nich paru kretynów, bez problemu. Ale ci kretyni nie mają problemu z byciem kretynami i też w zasadzie jest u nich dowcipnie. Znaczy zupełnie się nie wstydzą, wypowiadają swobodnie, ba - z interpunkcją.
 Ja wiem, przegląd absolutnie nieobiektywny i wiele można zarzucić mojemu sposobowi rozumowania. Ale jednak – woda na młyn tych właśnie argumentów. To widać gołym okiem. Głupota stała się cnotą współczesnych kobiet. Głupota jest promowana! A te, które nie chcą być cnotliwe, siedzą cicho jak myszy i nikt o nich nie wie. Tylko te, które myślą o sobie w sposób RÓWNOUPRAWNIONY osiągają sukces. Ale ich jest relatywnie ciągle jeszcze za mało.
Za mało w Sejmie, urzędach, życiu społecznym. Te ciche dziunie na nie plują, bo w duszy im zazdroszczą lub po prostu źle oceniają. Trudno być odważnym, a to nasze grzecznie przylizane ego się zwyczajnie buntuje, jak widzimy taką wolnomyślącą, wypowiadającą się babę. A jeszcze jak ona źle wygląda, a się mądrzy, to już w ogóle. Środa, Szczuka, Chutnik – denerwują, prawda? Kłują w oczy? Na pewno. A te wszystkie idiotki, które mądre nie są, ale odwagę mają (tu z rozwagi nie podam przykładów, bo byście mieli używanie)? Też nas w oczy kłuje, nas – zupełnie przeciętne, siedzące po kątach, bo skrzydełka mamy tylko w podpaskach. Względnie ktoś pociąga za nasze sznureczki. 
Koleżanka kiedyś zapytała, dlaczego ja się nie chwalę swoimi wystąpieniami medialnymi, a jak się chwalę, to pisze o makijażu i jakby ze wstydem. No właśnie, bo ja się wstydzę, że zabieram głos w ważnych kwestiach społecznych i politycznych. Moi koledzy, choćby mieli 3 sekundy mówić, najpierw zapowiadają audycję ze swoim udziałem, potem puszczają linka, a potem jeszcze oznajmiają, że dobrze im poszło. A ja sądziłam zawsze, że to wyjątkowo durne. 
Emancypacja i równouprawnienie nie wyraża się w możliwości chlania tyle co płeć przeciwna, nie wyraża się również w używaniu języka w sposób dosadny (więc, dopóki nie udowodnię, że inaczej myślę, nic w tym tekście nie osiągnęłam stwierdzeniami typu smutna cipa). To, że sobie klnąc pokrzyczymy nic nie daje. Nie wyraża się również w tym, że się bierzemy za męską robotę. Wyraża się w sposobie myślenia.
 Sylwio, Kaziu, Pani Magdaleno i Wy – Inne Mądre Kobiety: czyńcie dalej swoją powinność. Reszto - bierz przykład!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz