niedziela, 13 października 2013

Hedonistyczny halibut w cieniu złowrogiego Ziobry



Pławię się w halibucie, doprawiam tortem bezowym i uwieńczam całość wyborną latte. Durska dziś hedonistycznie z lekkim cieniem położonym przez Ziobrę.

A zaczęło się od wezwania. Dostaliśmy ze Starym wezwanie do parafii do Wilanowa na mszę z okazji rocznicy ślubu. Myśmy tam 10 lat temu ślub brali. Katolicy z nas jak z koziej dupy trąba, ale fajnie było, impreza udana, sukienka piękna i takim starym autem pojechaliśmy. A teraz robią takie PR-owe manewry po parafiach, że utrzymują więzi z klientami nawet po wykonaniu usługi. Doceniam, bo po dekadzie szarpnęli się na pamiątkowa książkę (o papieżu Franciszku, Godzilla już przeczytał, młodszy Godzilla znaczy). W każdym razie, pojechaliśmy – Dziadkowie uznali, że to dobra okazja i msza, mszą, pal sześć, się wysiedziało, ale potem kolacja.
I to dopiero było nabożeństwo. Godzilla starszy fachowo zaczął dialog z kelnerem
- Ja poproszę na przystawkę śledzie pod pierzynką, następnie kotleciki cielęce, a potem zjem deser. Do picia…
- Setkę wódki?? – wtrąciła Babcia.
- Nie, ice tea.
Godzilla młodszy zaś krótko:
- Ja chcę mięsko.

Ojciec, matka i Dziadkowie złożyli nie mniej skromne zamówienia. Przyznaję, że doskonała była sałatka z boczkiem chrupiącym, awokado, ogórkiem i czymś tam, czymś tam. Niestety tak szybko pożarłam, że nie pamiętam z czym. Doskonała była też pigwówka, ale tylko umoczyłam jęzor, bo po imprezie nie mogłam, z uwagi na pojazd, wskazywać na spożycie.

I teraz o tym cieniu.
Idąc do wilanowskiego kościoła natknęliśmy się na Ziobrę. Wydarzenie to zmąciło nieco mój błogi nastrój. To było gorsze od czarnego kota. Godzilla starszy przytomnie zawołał, żeby wiać, ale Babcia odważnie przeszła dalej (by jej kot przebiegł, to by spluwała). Problem polega na tym, że ten Ziobro mógł przynieść pecha. Zobaczcie – Hania jest na granicy. Będzie Guział skakał po stolicy albo inny hucpiarz. To się jeszcze czkawką odbije. Knajpy poplajtują lub zejdą do podziemia, prohibicja będzie, hipstery pouciekają, ale za to będziemy prawie za darmo jeździli…. Z drugiej strony, za czasów prohibicji Nowy Jork rozkwitał artystycznie i imprezowo. No i co jest lepsze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz