sobota, 8 czerwca 2013

A tak bokiem





Godzille uczestniczyły w pikniku, robiąc dobre wrażenie na dyrekcji przedszkola, która była organizatorem tej imprezy plenerowej. Nie wiem, czy dobre, ale matka zostawiła w różnych punktach z rozrywką pokaźną sumę, więc się nam czyn społeczny jak najbardziej liczy. Będzie miała Godzilla mała w przedszkolu papier i kredki. Matka nie omieszkała głośno oznajmiać, zwłaszcza w pobliżu rzeczonej dyrekcji, iż IDZIE NA LOTERIĘ.. I tak z pięć razy przeszła. Pięć razy pięć. Nieźle, co? I jeszcze po ciasteczku i napoju i lody i kiełbasa i taka butelka z piaskiem i takie inne. Zwłaszcza te inne dały mi po kieszeni. I rysuneczek na gębusi. I balonik (no to za darmo, ale ktoś przecież dmuchał, wypada docenić i napomknąć). Starszy Godzilla tylko przychodził po kolejne kwoty do upłynnienia. Tak to matki nie znał, nie zbliżał się, bo stać tak z matką to już obciach. Ale o dziwo jak o portfel chodziło, to szybko znajdował rodzica.
To dobrze rokuje na przyszłość. Jak matka będzie przy kasie, to syn będzie przy matce. A jak nie, to będzie taki samodzielny. Młodszy Godzilla nie wykazywał ciągot do samodzielności finansowej – pokazywał paluchem i matka kupowała. O wiele prostszy system.

Godzilla duży zasłużył się dziś ponadto zjedzeniem trzech kotletów mielonych. Cóż za męstwo, cóż za rozmach i jaka klasa. Spożywał nadziane na widelec – obgryzał z każdej strony, gdyż użycie tradycyjne sztućców jest zbyt kłopotliwe. Wiking drzemie w mym synu. Godzilla młodszy też się posilił. Następnie obydwaj z ochotą niszczyli psa babci. Zwierzę jeszcze dycha, ale już ledwo. Jak widzi Godzille, to się chowa po kątach. A Godzille i tak – za ogon i na spacer. Jak to nie chcesz iść pieseczku – musisz! I chciał nie chciał, powłóczył łapkami.

A ja doskonale rozumiem tego pieseczka, doskonale. Bo też chętnie bym się gdzieś schowała, a tu mnie Godzille z każdego kąta wyciągną, jak nie siłą to sposobem. Z reguły sposób jest na krwawą bojkę i ostry wrzask, względnie niszczenie sprzętów niezwykle ważnych w gospodarstwie domowym lub też próba wyskoczenia przez okno lub wyrzucania przez nie cennych rzeczy.
Godzilla to też czasem lubi sobie przez okno pokrzyczeć. Staje taki na meblu, wychyla się, ile się da i drze:
- Pani!! Pani!! Dzie idzie?

A wiecie, że ja w ogóle nie o tym chciałam?
Ale zapomniałam, o czym i Godzille trafiły znowu – tym razem jako temat zastępczy. Ale one mi już bokiem wychodzą. Człowiek wchodzi na bloga, cieszy się, że tu nie ma tych dzieci i okazuje się, że są. Na piśmie też pożerają matkę.

1 komentarz: