wtorek, 22 stycznia 2013

Prawie zabiła, no prawie…



Moje dzisiejsze pragnienie wyjścia na więzienny spacer było bliskie zrealizowania. Matka jak wiadomo musi pracować. Aktualnie rzuciła wszystko i próbuje pisać książkę jedna czy drugą. Plan jest, by to, co napisze wysłać do wydawnictw. Może się uda, a może nie, ale jak nie spróbuje, to się udusi. W kolejce ma pisanie doktoratu i bycie copywriterem oraz przygotowanie materiałów na szkolenie. Generalnie nóż na gardle, ciśnienie. Paranoja lekka. Matka bywa więc nerwowa. To fakt. Godzilla jednak wyprowadziłby świętego z równowagi, najświętszego i Boga samego. Wiem, co mówię. Nie bluźnię.

Zestaw potrzebny do wyprowadzenia matki ze stanu równowagi (dostępny w każdym domu, gdyby co – użyczę):
- Playmobil – myjka dla koni (może być z odzysku, nie musicie kupować nowego) oraz kilka elementów z innych zestawów, najmniejszych jak się da;
- tubka pasty do zębów Colgate ziołowa – ale każda inna przejdzie, serio;
- Godzilla – mniemam jednak, że w większości gospodarstw domowych osób z przedziału trzydzieści plus znajdzie się jakiś dzieciak na wyposażeniu.

Matka przy komputerze. Godzilla obrabia Playmobila brata. Matka przymknęła na to oko, bo jak trochę pogubi, to świat się nie zawali. Godzilla wygrzebał nieszczęsną myjkę jednak i zażądał wody.
- Kiedyś się tym ładnie bawił – pomyślała matka.
O naiwna… wzięła zestaw wraz z Godzillą do łazienki, nalała przepisowo wody, rozłożyła gruby ręcznik, żeby nie było potopu. Tam wystarczy naparstek, ale wiadomo, że Godzilla rozmnaża wodę, cudotwórca jeden, więc żeby się nie naścierać potem… i wyszła. Palnęła kazanie matka jeszcze, żeby nie broił. Wyszła, bo roboty ma od cholery. Czas goni, ten nóż się w gardło wrzyna. Bawił się ładnie, naprawdę.

Cisza. Matka trzaska po klawiaturze, cisza. Po dwóch minutach ciszy matka się niepokoi. Myśli:
- Ok, jeszcze minuta ciszy i idę.
Trzask.
- Uff, to wszystko ok. Cisza… albo nie, jednak pójdę.

Wchodzi matka do łazienki. Ręcznik mokry, podłoga zalana, ale to było do przewidzenia. Wzrok matki powoli ogarnia jednak ogrom zniszczeń. Zniszczenia na biało, więc chwila minęła zanim się oczy matki zaakomodowały. I ujrzała…

Tubka pasty Colgate w łapach Godzilli. Tubka pusta. Pasta wszędzie. Na kafelkach, umywalce, sedesie i gdzie się dało.
- Pasta luz - myśli matka - Rzeczywiście była niedobra.
Ale Godzilla stoi, w zamarciu takim, więc matka czuje, że to nie koniec. Jak u Hitchcocka, będzie jeszcze gorzej. Wzrok matki spotkał się ze wzrokiem Godzilli. Ta skierowała spojrzenie na odpływ od umywalki. I matka ujrzała.

Playmobile, te najmniejsze napchane w odpływ. Na pastę Godzilla je wyciągał. Na pastę, nawet to nieźle wykombinował, tylko zamiast je wydobywać, pchał je głębiej w rury.

Matce nie pozostawało nic innego, jak zacząć sprzątać po tej rzezi. Wyposażyła się migiem w dwa widelce i rzuciła się do odpływu.
… - oznajmiła tylko zupełnie spokojnym głosem, niczym chirurg przy transplantacji mózgu.

- Nie, mama, nie kulwa, tam klocki moje, mama. Moje klocki.


13 komentarzy:

  1. jezusicku, ale to było dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... to się porobiło... ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo prawie się posikałam ze śmiechu:D ale zaraz zamarłam i pomyślałam, co mnie czeka za jakiś rok :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, jak to pierwsze, to nie bedzie tak najgorzej.. to drugie dopiero tak mają.. Pierwsze z reguły wychodza egzemplarze eksportowe;)) Prototyp, to prototyp...

      Usuń
    2. Ano późne pierwsze :D ale i tak się boję. Koleżanki pierwsze wrzucało w ramach eksperymentów papier toaletowy do sedesu i inne takie zabaweczki w ramach prac naukowych (niespełna 2latek ówczesny)

      Usuń
  4. taaa.. a mąż wrócił i ze stoickim spokojem zapytał, czemu w kuchni mu tego nie rozłożyłam.. tez kafelki. Tylko odpływ z sitkiem i by nie napchał. Mądry taki...ech..:))

    OdpowiedzUsuń
  5. a jak tą wodę tak rozmnaża to może i z winem da rade...dobra historia...ja z moją dwójką to ciągle na wysokich obrotach
    asia mama Zuzi i Seweryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taa - to jak w tym tempie, co wode, to już bym kilka piwnic zapełniła;))

      Usuń
  6. co za historia!

    OdpowiedzUsuń