Godzilla starsza, siedmioletnia, jest niejadkiem. Jej (tzn. jego – Godzilla jest mężczyzną, ale dla poprawności językowej zostanę przy żeńskich końcówkach) dieta składa się z: mleka, płatków, spaghetti i powietrza (wysoce kaloryczny składnik) oraz słodyczy. I tak w kółko, w różnych konfiguracjach – powietrze z mlekiem, płatki z mlekiem, spaghetti z powietrzem i słodycze… Czasem Godzilla pożre warzywa i inne gatunki mięs niż mielone, ale odbywa się to z wielkim niesmakiem i awanturą. Aktualnie karmienie jest jeszcze trudniejsze, gdyż Godzilla weszła w okres wymiany uzębienia. Brak siekaczy wyklucza, według Godzili, możliwość spożywania pokarmów stałych. Ponieważ jednak starsza Godzilla odpowiada pozytywnie na szantaż, opieka społeczna jeszcze nie ściga rodziców za chroniczne niedożywienie dziecka. Pielęgniarki w szkole oraz lekarki w przychodni też udało się jakoś omamić. Podejrzeń nabiera przy każdej wizycie domowy pediatra, ale kończy się na płomiennie wygłoszonym kazaniu o prawidłowym żywieniu potomstwa. Na razie prokuratury nie powiadomił.
Wyzwaniem bowiem jest młodsza Godzilla. Dwuletnie stworzenie jest bezglutenowe, bezmleczne, bezjajeczne i z reguły bez apetytu. Jedzenie traktuje jak zabawę, tworząc w łapach rozmaite papki. Papki są następnie przez Godzillę pracowicie rozcierane po wszelkich powierzchniach, co matkę doprowadza do furii, do ściery i mopa. Ten ostatni w zasadzie przyrasta matce do ręki – stoi centralnie, żeby łatwiej było zmywać. Karmienie tego Bezglutena może też skończyć się prokuraturą, bo w końcu matka (czyli ja) nie wytrzyma i wprowadzi w życie wszystkie groźby, w tym karalne. Bywa, że bezglutenowa Godzilla ma napady szaleńczego apetytu. Wtedy pożera wszystko, co napotka na swojej drodze: zabawki, kredki, papiery. W szale otwiera szafki i wyżera, co jej się nawinie – ostatnio skonsumowała pudełko z curry, tzn. głównie curry i pokrywkę z pudełka. Dzięki temu wzbogaciło się jej słownictwo o długie i stanowcze „bleeeeeeee”. Poznajemy sylaby…
Zapraszam chętnych do lektury, wymiany przepisów, pomysłów, wyżalania się i podtrzymywania na duchu… Zapraszam też tych, w których gestii leży sprowadzanie, produkowanie, sprzedawanie żywności dla bezglutenowców i alergików.
Ja mam swoje źródło – chętnie się podzielę. Wbrew pozorom bowiem wcale u nas nie ma dużego wyboru produktów, z których łatwo, szybko i tanio można przygotować posiłek dla tak obciążonych dzieci. Zwłaszcza, że najchętniej mała Godzilla jadłaby to co my. Jeśli posiłek wygląda tak jak nasz, jest szansa, że choć trochę trafi do otworu gębowego, a nie na podłogę. A to już wyzwanie.
Podsumowując ten pierwszy wpis:
Ma być ekonomicznie, tak samo lub podobnie, jak dla reszty rodziny i z bezpiecznych produktów. A dla reszty rodziny też ma być ekonomicznie. Takie czasy!
w temacie żywieniowym zajrzyj na smokoterapię :) znajdziesz tam na pewno coś co zadowoli obie godzille;)
OdpowiedzUsuńBuzka
Dzięki! zajrzę:))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog. Tematy absolutnie trafiają w moje wstrętne codzienności, tak więc zamierzam Cię częściej odwiedzać, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie jestem szajbnięta (albo przynajmniej, że nie tylko ja). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam najjedynniejszej Godzili (w wersji chłopięcej) :-)
Zapraszam :)))) jakby co ja jestem paskudnie nienormalnie normalna i żyje w krainie absurdu wypluwanego przez Godzille na przemian z paradoksem... i dziękuję:)
Usuń