Durska siedzi w Sieci kompulsywnie, nałogowo i wręcz
zawodowo. Przegląda jak leci albo na wyrywki. Wpada jej więc w łapy mnóstwo
rzeczy. Ostatnio wpadły profile kolegów i koleżanek z klasy Godzilli.
Pomyślałam najpierw, o jak fajnie, też muszę Godzilli założyć konto. A potem
ZONK i kubeł lodu na łeb. O matko, co za głupota, co ja wymyślam!
Godzilla ma dziewięć lat. Facebook wymaga skończenia 13. Ta granica
wieku czemuś służy.
Owszem, mogę założyć Godzilli profil, nawrzucam mu zdjęć,
ustawię jakieś zabezpieczenia, polubię znajomych (w jego wieku oraz swoich, bo
tych w jego wieku jak na lekarstwo), od czasu do czasu mu się zamelduję z
lodziarni albo pizzerii i napiszę jakąś głupotę, którą powiedział. Ja to zrobię,
ja – rodzic, nie Godzilla. Bo dziecko w wieku dziewięciu lat nie ma jeszcze ani
wiedzy ani umiejętności, by skorzystać z portalu społecznościowego. Nawet jeśli
jest technicznie zaawansowane, czego nie wykluczam, to emocjonalnie absolutnie
nie.
Media społecznościowe nie są obojętne dla życia.
Uzależniają, wciągają, zmieniają perspektywę. Żyjemy w cywilizacji, która
dopiero uczy się funkcjonować w symbiozie człowiek-technologia. Mimo że na tę
cywilizacje mówimy, że jest postmodernistyczna. A nawet post-postmodernistyczna,
bo przekraczamy bez trudu kolejne granice. Pewnie tak. Nie przeczę. To nie
znaczy jednak, że jesteśmy na to emocjonalnie i intelektualnie gotowi. Wydaje
nam się, że tak, a potem FOMO. Albo cierpienia z powodu straty lajka. Albo całe
morze bzdurnych treści i zachowań na wallach. Jakieś splashe, ba – nawet podpalenia
wśród amerykańskich nastolatków.
Zaraz pojawi się tłum, który stwierdzi – pieprzysz Durska,
nikt tego nie przeżywa, nikt na to nie patrzy. Normalni ludzie mają dystans.
Widocznie z tobą jest coś nie tak, weź się goń. Nas to nie dotyczy.
Czyżby? Skoro intensywnie się czemuś zaprzecza, to to coś ma znaczenie. Więc choćby nie
wiem, jak się zapierać, to Fejs dużo zmienia. Współczesny, przeładowany Internet
dużo zmienia. Mnogość kanałów dużo zmienia. I naprawdę nie ogarniamy
wszystkiego, trudno nam się w tym połapać, zdystansować. Nie wierzycie? To skąd
tyle bezsensownego hejtu i frustracji, zwłaszcza w polskim Internecie?
Po cholerę więc pchać do tego istoty, które nie są gotowe na
tę ilość różnorakich informacji, emocji, głupoty, zabawy, tego całego contentu,
treści, których my sami nie jesteśmy w stanie ogarnąć?
Na funkcjonowanie w mediach społecznościowych nie jest
gotowe dziecko, które nie umie oderwać się od durnej gry na tablecie. Które,
jak czyta książkę, to przez tydzień chodzi „w jej świecie”. Które nie ma
dystansu do swoich pluszaków i nie jest w stanie ich wyrzucić, bo przecież je
kocha. Które płacze z powodu zgubionej linijki, bo przecież to była ta ulubiona.
Które płacze z powodu zdartego kolana i przezwiska rzuconego przez kolegów.
Tak, nastolatek też ma takie emocje, też nie potrafi oderwać
się od gry. Dorosły również. A jednak i nastolatki i dorośli łatwiej znajdują
dystans i metody, by z takimi problemami sobie radzić. Młodsze dzieci
przychodzą do nas lub starszego rodzeństwa:
- Mamo, przytul mnie… mamo, rozwiąż ten problem, pomóż mi.
W wieku 13 lat emocje nadal są, ale już inne, nieco
dojrzalsze. Trzynastolatek więcej wie i więcej rozumie. Można wytłumaczyć mu mechanizm
FB, zrozumie to lepiej niż dziewięciolatek. Można starszym dzieckiem w pewien
sposób pokierować, pokazać, co w sieci jest dobre, a co złe, zrozumie to lepiej
niż dziewięciolatek. Bo ten na pytanie: „Chcesz konto na fejsie?” odpowie: „No,
pewnie, załóż mi mama”. I nic więcej nie ma do powiedzenia. Bo niby co ma
powiedzieć?
Trzynastolatek jest już w stanie swój wizerunek kreować.
Przynajmniej w jego mniemaniu wrzuci to, co jest akceptowalne w grupie
odniesienia, tak, żeby się nie wygłupić.
A co, jeśli profil młodszego kolegi znajdą złośliwcy ze starszych
klas? I nagle na boisku syn/ córka się dowie, że jest frajerem, bo ma durne
zdjęcia z mamusią i tatusiem? Trzynastolatek takich sobie nie wrzuci, bo wie,
że to obciach.
Za dziewięciolatka zrobi to rodzic, który chce, by dziecko się
wydawało – takie grzeczne, zdolne, światowe i oblatane w społecznościach. A
dajcie mu spokój!
Drodzy rodzice, poczekajcie. Nie ma co się wyrywać, bo sami
dobrze wiecie, ze Internet potrafi namieszać i w dorosłym życiu. Nawet jeśli wam
akurat nie szkodzi, nawet jak macie go „na krótkiej smyczy” i korzystacie
tylko, by zdobyć informacje. Dam sobie łeb uciąć, że sama selekcja informacji
zabiera wam więcej czasu niż ich wyszukanie. A dziewięciolatek potrafi wyszukiwać
informacje? Czy raczej to was zarzuca pytaniami?
No właśnie.
Poczekajcie, do pewnych rzeczy trzeba dorastać powoli. Tak
jak do seksu – wtedy smakuje lepiej.
Co nie znaczy, że młodsze dzieci mają nie korzystać z Internetu! Nie puszczajcie ich jednak na żywioł! Uczcie, pokazujcie, rozmawiajcie.
Ważny tekst na ten temat przeczytałam w aktualnym numerze Twojego Stylu. Pisałam też na Fochu.pl - zerknijcie
Mój 8-latek w weekend zarzucił tekstem, że mam mu założyć facebooka, "bo ma takie piękne oczy i na pewno wszyscy będą go dodawać do znajomych". Nie mam nic przeciwko dzieciom w sieci, sama prowadzę bloga, na którym eM jest jednym z głównych bohaterów, ale... zapis w regulaminie facebooka jest po coś. Wystarcza mi, że zaglądam na swoją tablicę i widzę rzeczy, które niekoniecznie powinien zobaczyć 8-letni chłopiec :)
OdpowiedzUsuńDokładnie o to mi chodzi:)
OdpowiedzUsuń