Stoimy przy kasach. Godzilla młodszy robi okrążenia. Nagle słyszę
jego ryk. Rzucam siatą i lecę. Godzilla leży na ziemi, nad nim chłop, na oko
dwa metry. Chłop dźwiga się z Godzilli. Mieli czołówkę, chłop zmiótł dzieciaka
z powierzchni ziemi.
- Złamałem pupę! Nie mogę wstać – wrzeszczy mały.
- No dobra, dobra, pupy nie da się złamać! – jak zwykle
umiejętnie pocieszam syna.
- Nie mogę wstać!!! No mówię!
I faktycznie nie mógł. Profilaktycznie spisałam chłopa z
telefonu i nazwiska i uznaliśmy, że jednak pojedziemy na pogotowie. Tyłek pal sześć,
ale biodro albo miednica to już nie przelewki.
Pytam jeszcze chłopa, czy w razie czego ma polisę.
- Ale jaką?
- OC w życiu prywatnym.
- W ogóle nie wiem, że takie coś jest!
Podałam więc chłopu paragrafy Kodeksu Cywilnego, z których i
tak by odpowiadał, gdyby szkoda na Godzilli była poważna. Zrobił wielkie oczy,
ale nie miał wyjścia – przyznał mi rację.
Ja to mam takie pragmatyczne podejście do wypadków. Od razu
paragrafik i zabezpieczenie swoich ewentualnych roszczeń. Durski powiedział, że
gdyby przy tym był (a nie było go, bo poleciał po bagietki), to by normalnie
najpierw za… ten tego tego chłopa. Może dobrze, że kupował te buły, bo by
więcej strat było.
W szpitalu zarządzono Godzilli niezbędną sesję zdjęciową i
na podstawie fotografii stwierdzono, że kości są całe. Wielka ulga. Natomiast
są na tyle obtłuczone i poturbowane, że Godzilla musi spędzić w łóżku plackiem
kilka dni.
- Panie Doktorze, ale… jak?
- No wiem, wiem, że czterolatek plackiem to trochę głupie,
ale musi. Zwłaszcza, że mógł uderzyć głową. Poza tym stłuczenie jest naprawdę
mocne. No jakoś pani przytrzyma?
To trzymam. Z jednej strony ja trzymam, z drugiej Godzilla
starsza.
Powyższy przykład jest pierwszym
wpisem poradnikowym na tym blogu. Otóż, obywatelu czytelniku, leć szybko i
wykup sobie polisę! Zapłacisz parę złotych, a będziesz miał zabezpieczenie na
wypadek, gdyby na twojej drodze pojawiła się Godzilla.
Strzel sobie najlepiej od razu NNW i OC. Taki pakiecik
zapewni ci wszechstronne bezpieczeństwo (zarówno twoje osobiste jak i na
wypadek szkód, które ty wyrządzisz). Oczywiście i tak względne, bo strat
moralnych po takiej stłuczce nic ci nie wynagrodzi.
I patrz, gdzie chodzisz.
PS. W zasadzie człowiek nigdy nie wierzy w takie przypadki,
a żeby pomyśleć o ubezpieczeniach, to już w ogóle. Stwierdzam jednak, że czasem
zupełnie znienacka może się przydać. Nic się nie stało, ale tym razem naprawdę
mogło – bo było blisko. A co bym zrobiła, gdyby się stało? Sprawa sądowa z
kolesiem ze sklepu? Jednak polisa jest łatwiejsza w obsłudze niż sąd.
porada ubezpieczeniowa gratis;) a gdzie wpis o lokowaniu??? ;)
OdpowiedzUsuńDopiero jak pojawi się jakieś konkretne Towarzystwo, gotowe wykorzystać przypadek jako content służący lokowaniu własnych produktów;))
UsuńNa razie - ku przestrodze, bo cholera... czasem warto:)
hahah no ten tego, nie czepiam się już ;)
Usuńa Ty masz? bo ja nie.
UsuńNo zgadnij....ale nie wiem,czy jednak nie kupię;)
UsuńTy lepiej zagadaj z jakim TU, żeby wymyśliło nowy produkt - ubezpieczenie na wypadek ataku Godzilli :).
OdpowiedzUsuńObawiam się, że żadne się nie skusi z powodu zbyt dużego ryzyka... Godzille się nie skalkulują.
OdpowiedzUsuńA ja w takim razie poproszę o te paragrafy o ... może się przydać nawet bardziej od polisy.
OdpowiedzUsuńpozdr :)
artykuł 415 Kodeksu Cywilnego: „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”.
Usuńi nie ma zmiłuj:)
Od następstw spotkań z godzillą, yeti i wszystkimi innymi potworami najlepiej ubezpieczyć się w Link 4 :)
OdpowiedzUsuńpomyślę;) muszę miec oferty do porównania;)
UsuńA jakie stawki za yeti i godzille?;) Nie ma żadnych wyłączeń w OWU?:)
Ty sobie raczej wykup GC (Godzilla Casco), to nie wina tamtego, że mu się dzieciak pod nogami pęta.
OdpowiedzUsuń